"Zmiana decyzji ministerstwa spraw wewnętrznych, które przyznało się do błędów" - podkreślił dziennik "La Repubblica". Gazeta zwróciła uwagę na dużą skalę błędów MSW: zmiany na listach parlamentarzystów nowej kadencji dotyczą aż dwunastu regionów. Doszło tam do pomyłek w okręgach wielomandatowych przy rozdziale miejsc na podstawie ostatecznych wyników głosowania, odbywającego się zgodnie z mieszaną ordynacją wyborczą. "Jedni wchodzą, inni wychodzą" - ironizuje rzymski dziennik porównując zmiany na listach do "loterii". Jak dodaje, przegrani w wyborach 25 września nieoczekiwanie wracają na listy, a niektórzy w krótkim czasie widzą, jak upada ich polityczne marzenie wraz z ogłoszeniem korekty, że jednak nie otrzymają mandatu. Wielu z nich zdążyło już świętować swój wybór i podziękować wyborcom. Pożegnał się z parlamentem. Niepotrzebnie W ogólnym zamieszaniu jeden przykład pomyłki jest spektakularny - zauważa prasa. We wtorek ogłoszono, że po 35 latach obecności w parlamencie po raz pierwszy nie został do niego wybrany założyciel prawicowej Ligi, wówczas jeszcze Północnej, Umberto Bossi. Przez cały dzień włoskie media wiele miejsca poświęciły pożegnaniu Bossiego z parlamentem. On sam zdążył powiedzieć, że nie chciał tym razem kandydować. Wiadomość o jego porażce wywołała poruszenie wśród wyborców Ligi, a nawet głosy, że jej obecny lider Matteo Salvini powinien ustąpić - zauważa "La Stampa". Liga wchodzi w skład zwycięskiego bloku centroprawicy. Salvini od razu zaapelował, by 81-letniego polityka mianować dożywotnim senatorem; może to zrobić prezydent. W środę departament spraw wewnętrznych i terytorialnych w MSW poinformował, że Bossi dostał się jednak do Izby Deputowanych z listy w Varese w Lombardii, a mandat przyznano mu na podstawie zaleceń centralnego biura wyborczego przy Sądzie Najwyższym, które ostatecznie potwierdza wybór. Ministerstwo wyjaśniło, że zmiany na listach osób wybranych dotyczą wszystkich partii, ale nie liczby mandatów zdobytych przez poszczególne ugrupowania. Błędy zaś były matematyczne - wyjaśniono. "Ale narobili byków" - tak sytuację skomentował dotychczasowy wiceprzewodniczący Senatu Roberto Calderoli.