W czwartek, także zdecydowaną większością głosów, rząd otrzymał wotum zaufania od Senatu. W głosowaniu w Izbie Deputowanych uczestniczył były premier Silvio Berlusconi, który powiedział dziennikarzom: "Uważam, że wszystko dobrze się zaczęło". Zapewnił, że jego partia Lud Wolności wierzy w "zdolność operacyjną" rządu Montiego. Ale przywódca centroprawicy zaznaczył również, odnosząc się do powołania nowego gabinetu po jego dymisji: "Sytuacja euro i na rynkach jest taka, że świadomie uczestniczymy w czymś, co nie mieści się w kanonach demokracji, która przewiduje, że to ludzie wybierają rządy". - To włoski pomysł na udzielenie odpowiedzi na trudną sytuację - dodał Berlusconi. Jedynym ugrupowaniem parlamentarnym, które nie popiera Rady Ministrów, złożonej wyłącznie z ekspertów i wykładowców uniwersyteckich, jest współrządząca do niedawna Włochami prawicowa Liga Północna. Jej deputowani w trakcie piątkowej debaty wznosili okrzyki: "Wybory, wybory", domagając się rozpisania przedterminowych wyborów. Wcześniej w przemówieniu w izbie niższej parlamentu Mario Monti oświadczył, że misja, której się podjął, "jest prawie niemożliwa". - Ale damy radę - zapewnił, podkreślając, że jego rząd będzie pracował do 2013 roku. - Chcemy silniejszych Włoch, cieszących się większą godnością i zaufaniem - mówił premier. Powtórzył to, co wskazał dzień wcześniej w expose w Senacie - że powołał "gabinet narodowego zaangażowania". - Powoduje nami poczucie służby, postawa pokory, ale także determinacji, by sprzyjać przynajmniej częściowemu złożeniu broni. Mamy nadzieję, że to ułatwi podjęcie decyzji, niełatwych, czy mile widzianych, w krótkim okresie - oznajmił. We wtorek premier Monti udaje się z pierwszą zagraniczną wizytą do Brukseli na spotkanie z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. W czwartek zaś szef włoskiego rządu przeprowadzi w Strasburgu rozmowy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym.