Wymierzając karę strażnicy wystąpili jako funkcjonariusze, a zbierając na nią pieniądze, działali jako rodzice - zauważono. - Historia zaczęła się gorzko, zaś zakończyła się wielkodusznym gestem - tak zdarzenie to podsumował proboszcz, ksiądz Salvatore Cipolla. Hałas z parafii Pod wieczór niektórzy mieszkańcy domów z okolic kościoła pod wezwaniem Niepokalanej Matki Bożej z Lourdes wezwali straż miejską uskarżając się na krzyki i głośną muzykę dochodzącą z terenu parafii, gdzie było ponad sto dzieci i nastolatków. Trwała tam zabawa z animatorami i zajęcia sportowe. Grupa mieszkańców pobliskich domów wyszła na ulicę, by wyrazić swoje niezadowolenie z powodu hałasu. Nie przestali protestować także wtedy, gdy wyłączono muzykę. Wezwany patrol strażników miejskich wymierzył proboszczowi 350 euro kary za zakłócanie porządku publicznego. "Jestem wzruszony" - Było jasne, że z racji swych obowiązków nie mogli zrobić nic innego. Byli zestresowani i zasmuceni. Nie mieli innego wyjścia; wszyscy są równi wobec prawa - powiedział ksiądz Salvatore Cipolla tłumacząc funkcjonariuszy. Jak dodał, wyjaśnili mu, że może odwołać się od kary. Natychmiast po powrocie do komendy strażnicy opowiedzieli swoim kolegom o sytuacji, w jakiej się znaleźli. Od razu rozpoczęła się spontaniczna zbiórka pieniędzy, którą określono jako inicjatywę "obywatelską i rodzicielską". Zgromadzoną sumę jeden z funkcjonariuszy zawiózł do parafii wyjaśniając, że robi to jako obywatel i ojciec. - Jestem wzruszony i brak mi słów - wyznał proboszcz, cytowany przez portal Roma Today. Podkreślił, że otrzymał też liczne wyrazy solidarności i poparcia dla parafii, prowadzącej od ponad 40 lat działalność edukacyjną.