Forsując w ostatnich miesiącach kandydaturę szefowej dyplomacji Włoch na unijne stanowisko Renzi mówił, że z żalem będzie się z nią żegnał. Premier traci ministra spraw zagranicznych w czasie włoskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Tego, jak trudne będzie mianowanie nowego szefa włoskiego MSZ, dowodzą rozważane obecnie scenariusze. Na razie, podkreślono, nie udaje się żadna z możliwych układanek. Premier musi zaś zrobić wszystko, by uniknąć efektu domina; jedno przesunięcie w rządzie spowoduje, że runie misterna konstrukcja oparta na zasadzie równej liczby kobiet i mężczyzn. Na szczęście, dodaje Ansa, Renzi ma czas do listopada. Za faworyta uważany jest obecny wiceminister spraw zagranicznych Lapo Pistelli, którego świat poznał w lipcu, gdyż to on, w drodze trudnych tajnych rokowań, doprowadził do wyjazdu z Sudanu do Rzymu chrześcijanki Meriam, skazanej w swym kraju na śmierć za odmowę przejścia na islam. Przeszkodą na drodze do tego najprostszego rozwiązania jest jednak to, że Pistelli jest mężczyzną. Jego nominacja zachwiałaby równowagą płci w gabinecie. Problemu nie rozwiązałoby też mianowaniem szefową dyplomacji obecnej minister obrony Roberty Pinotti, bo wtedy należałoby znaleźć jej następcę, też zgodnie z zasadą parytetu. Prostym ruchem byłoby, dodają obserwatorzy, mianowanie szefem MSZ innej kobiety. Jedyna obecnie rozważana kandydatka, wiceprzewodnicząca Partii Demokratycznej Debora Serracchiani odmówiła jednak wejścia do rządu, ponieważ chce pozostać przewodniczącą władz regionu Friuli-Wenecja Julijska.