Po serii zarzutów postawionych liderowi Ligi Matteo Salviniemu za wywołanie obecnej sytuacji Conte oświadczył: "Trwający kryzys zagraża działalności tego rządu, która w tym miejscu się zatrzymuje". Conte zarzucił Salviniemu "poważny brak kultury konstytucyjnej", "oportunizm" oraz kierowanie się prywatnymi i partyjnymi interesami. Ostro skrytykował też wicepremiera i szefa MSW za posługiwanie się symbolami religijnymi w czasie wieców. Na zakończenie wystąpienia w izbie wyższej parlamentu w Rzymie na temat sytuacji w związku z kryzysem koalicyjnym Conte powiedział, że po debacie uda się do prezydenta, by złożyć dymisję na jego ręce. Salvini: Zrobiłbym znów to samo, co zrobiłem Salvini przemawiał w Senacie po premierze Giuseppe Conte, który ogłosił, że w związku z rozpadem koalicji zaraz po debacie złoży dymisję na ręce prezydenta Sergio Mattarelli. "Dziękuję i nareszcie. Zrobiłbym znów to samo, co zrobiłem" - oświadczył Salvini, a następnie dodał: "Nie boję się osądu Włochów". "Ten, kto boi się osądu narodu włoskiego, nie jest człowiekiem wolnym" - mówił lider Ligi. Wśród okrzyków i awantury między senatorami Matteo Salvini stwierdził: "Wolność nie polega na tym, że ma się odpowiedniego pana i władcę, ale na tym, że nie ma się żadnego". "Nie chcę, aby Włochy były czyimś niewolnikiem, nie chcę łańcuchów. Jesteśmy najpiękniejszym krajem i potencjalnie najbogatszym na świecie, a ja mam dosyć tego, że każda decyzja musi zależeć od podpisu jakiegoś europejskiego urzędnika" - mówił przywódca prawicowej Ligi. Pytał: "Jesteśmy wolni czy nie?". Powtórzył apel o nowe wybory parlamentarne w październiku i przypomniał, że w tym miesiącu odbędą się wybory także w innych krajach, między innymi w Polsce. Kryzys w koalicji Kryzys rozpoczął się 8 sierpnia, gdy lider Ligi, wicepremier Matteo Salvini ogłosił zakończenie współpracy z Ruchem Pięciu Gwiazd i zaapelował o przedterminowe wybory. Rząd Contego pracował 14 miesięcy.