Dziennik "La Repubblica" poinformował, że dwa tysiące instruktorów wystąpiło przeciwko górskim schroniskom, gdzie alkohol sprzedaje się bez ograniczeń. W rezultacie - argumentują - narzuca się "absurdalna modę" picia alkoholu po dotarciu na szczyt, a przed zjazdem na nartach. Przypominają, że jeszcze kilka lat temu było inaczej. Bary i tawerny na dole w górskich kurortach zapełniały się dopiero wieczorami, kiedy zamknięte już były wyciągi i kolejki. Teraz alkohol sprzedawany jest w schroniskach już od godziny 10 rano - alarmują. Pijani narciarze są zagrożeniem dla samych siebie, dla innych użytkowników tras oraz wszystkich, którzy na nich pracują - ostrzegają. Przywołuje się statystyki, z których wynika, że najgroźniejsze wypadki na stokach powodują właśnie pijani narciarze. - Nie można zaakceptować zjazdów na rauszu - powiedział szef związku instruktorów z Trydentu Luciano Maturi. Przypomniał, że to właściciele i kierownicy schronisk ponoszą odpowiedzialność za swych klientów. Największy niepokój instruktorów budzą grupy zagranicznych turystów, bo to oni - jak zauważyli - piją najwięcej, a nawet organizują "konkursy", kto przed zjazdem wypije najwięcej. Następnie nietrzeźwi w grupach ruszają w dół. Wśród nich gazeta wymienia Polaków. Łatwo przewidzieć następny postulat; będą nim alkomaty na stokach - konstatuje dziennik.