- Nie dajemy za wygraną, pod spodem mogą być jeszcze żywi ludzie - powtarzają ratownicy. Pracują oni bez przerwy dzień i noc na zboczu, gdzie kiedyś stał hotel, a teraz na jego miejscu znajduje się śnieżny pagórek. Przybywa otworów, wykopywanych w nim ręcznie łopatami, prowadzą one jednak donikąd. Na zewnątrz pada już od niedzieli i wzrasta niebezpieczeństwo nowych lawin. Nie zraża to ekip ratunkowych. Będą pracować tak długo, aż uzyskają pewność, że pod spodem nie ma nikogo. Uwaga mediów skoncentrowała się dziś na rodzinach zarówno ocalonych, którzy powinni lada moment wyjść ze szpitala, jak i zaginionych. Nadzieja na ich ocalenie jest coraz bardziej nikła, nasilają się natomiast głosy, że gdyby akcja ratunkowa rozpoczęła się wcześniej, uratowaliby się wszyscy. Są zastrzeżenia do sposobu, w jaki informowani są czekający na wieści o przebiegu poszukiwań swych najbliższych. Podawane im informacje są nieprecyzyjne, często sprzeczne lub wręcz nieprawdziwe i trzeba jest stale prostować.