Przy stacji w samym centrum miasta doszło do eksplozji dwóch cystern z wykolejonego pociągu, który ciągnął 14 wagonów wypełnionych płynnym gazem. Większość ofiar to mieszkańcy zniszczonych w wybuchach i pożarach pięciu domów stojących przy torach. W wybuchu ciężko poparzony został 32-letni polski kierowca TIR-a. Polski konsulat w Rzymie poinformował, że Polak zaparkował ciężarówkę w pobliżu stacji kolejowej, przy której doszło do wybuchu i chciał chwilę odpocząć. Mężczyzna ma poparzenia 50-60 proc. powierzchni ciała. Został natychmiast przewieziony do centrum leczenia oparzeń w Turynie. To jedna z najpoważniejszych katastrof kolejowych ostatnich dekad we Włoszech. Świadkowie zdarzenia i uczestnicy akcji ratunkowej mówią o "apokaliptycznej scenerii" i "piekle" w środku pięknego, nadmorskiego miasta. Ludzie niczym żywe pochodnie wyskakiwali przez okna. Wśród ofiar są małe dzieci. W rzymskim szpitalu o życie walczy czteroletnia dziewczynka. 17-letni marokański imigrant zginął, ratując z płonącego domu swą dwuletnią siostrę. 1000 osób nie ma dachu nad głową. Agencja Ansa podała, że niewiele brakowało, by tragedia przybrała jeszcze bardziej katastrofalne rozmiary, gdyż zaraz po wybuchu na stację, gdzie do niego doszło, miały przyjechać dwa pociągi pasażerskie. Zostały w porę zatrzymane. Nieoficjalnie ratownicy cytowani przez media informują, że zaginionych może być nawet 25 osób. Obecnie trwają poszukiwania kilku osób, które z całą pewnością znajdują się w zgliszczach domów. Przyczyny eksplozji nie są jasne. Wstępnie wyklucza się błąd ludzki. Jak się przypuszcza, powodem wykolejenia wagonów, a następnie wybuchu gazu w dwóch cysternach mogło być pękniecie osi w wagonie-cysternie. Takie pęknięcie to zdaniem ekspertów dość typowy wypadek. Lecz groza sytuacji, podkreśla się, polega na tym, że zlekceważono ryzyko, jakie niesie ze sobą awaria w składzie kolejowym z gazem, przejeżdżającym przez środek miasta. Obecny na miejscu minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni świadczył, że albo europejskie normy dotyczące przewozu niebezpiecznych substancji są "nieodpowiednie", albo nie były przestrzegane. - Ze wstępnych dowodów wynika, że maszyniści nie popełnili błędu - stwierdził prezes włoskich kolei Mauro Moretti. Obaj maszyniści żyją i są w dobrym stanie. W wywiadzie powiedzieli: "Cudem ocaleliśmy z piekła". Działacze związków zawodowych z włoskich kolei zarzucili ich dyrekcji lekceważenie norm bezpieczeństwa. Włoskie media podały, że część wagonów wyprodukowano w Polsce. Informacyjne Radio-24 przytoczyło wypowiedzi działaczy związkowych, którzy jako jeden z powodów katastrofy wskazują fakt, że wagony były wyprodukowane za granicą, co mogło oznaczać nieprzestrzeganie norm bezpieczeństwa i wymogów regularnej konserwacji. Wszystko wskazuje na to, że polskie wagony były wypożyczone, co - jak zauważają eksperci - jest normalną praktyką. Polskie źródła dyplomatyczne wyraziły zarazem rozgoryczenie i zaskoczenie tym, że włoscy związkowcy podnoszą argument pochodzenia wagonów jako przyczynę wypadku. Wagony były zarejestrowane w firmie Gatx z siedzibą w Wiedniu. Natychmiast wszczęto dochodzenie w sprawie katastrofy i doprowadzenia do śmierci wielu osób w wyniku zaniedbań - poinformowano w oficjalnym komunikacie prokuratury. Papież Benedykt XVI wystosował telegram kondolencyjny do arcybiskupa pobliskiego miasta Lucca, zapewniając o swej modlitwie za zabitych i wszystkich rannych. Minister infrastruktury Altero Matteoli zapowiedział, że w środę przedstawi w parlamencie informację na temat katastrofy.