Przekonał się o tym pewien młody Włoch z Mantui, dla którego nawet po ślubie mama była wciąż najważniejsza. Na tej podstawie trybunał kościelny orzekł nieważność jego małżeństwa, a zainteresowany tą sprawą Sąd Najwyższy w pełni zgodził się z tą decyzją. Zbyt intensywne więzy męża z matką i jego zależność od niej odbiły się fatalnie na związku, a ponieważ jego żona nie wiedziała wcześniej o tej patologii oblubieńca, Kościół bez słowa zwolnił ich z przysięgi małżeńskiej. Maminsynek miał nadzieję, że innego zdania będzie włoski wymiar sprawiedliwości. Zawiódł się, bo sądy dwóch instancji oraz Sąd Najwyższy przyznały rację Kościołowi. Jak twierdzą adwokaci, przyczyną 35 procent rozwodów jest we Włoszech teściowa. Najczęściej chodzi o matkę mężczyzny, który w związku z tym w pełni zasługuje na miano maminsynka.