Było to możliwe dzięki przyznaniu burmistrzom na mocy nowego dekretu o bezpieczeństwie dodatkowych uprawnień do walki z uliczną prostytucją i czerpaniem zysków z niej. W Weronie kara 500 euro obowiązuje od środy. Burmistrz Flavio Tosi wyjaśnił, że zastosował najwyższy wymiar grzywny, przewidywany w dekrecie o bezpieczeństwie, uchwalonym w tych dniach z inicjatywy centroprawicowego rządu Silvio Berlusconiego. Na mocy przepisów kara ta może wynosić od 50 do 500 euro. W ślad za władzami Werony poszedł w piątek magistrat Padwy. To w tym mieście w 2007 roku wprowadzono po raz pierwszy we Włoszech kary w wysokości 50 euro dla klientów prostytutek, na co odpowiedziały one protestem i manifestacją. Do tej pory w większości miast klienci mogli być karani mandatem w wysokości 36 euro za, jak brzmiał przepis, utrudnianie ruchu drogowego na ulicach, opanowanych przez prostytutki. We Włoszech nielegalne jest czerpanie zysków z prostytucji, ale władze walczą z tym zjawiskiem posługując się przepisami o ruchu drogowym lub tymi, dotyczącymi przyzwoitości i obrazy moralności. Jednocześnie rząd pracuje nad nowymi przepisami, które umożliwią karanie prostytutek i ich klientów karami do 3 tysięcy euro, a w przypadku recydywy - pozbawieniem wolności do 15 dni. Podczas ogólnokrajowej dyskusji na temat zwalczania tej plagi przedstawicielka skrajnej prawicy Daniela Santanche zapowiedziała zbiórkę podpisów po petycją o legalizację domów publicznych, bo tylko w ten sposób jej zdaniem można pozbyć się prostytutek z ulic miast. Domy publiczne zostały zamknięte we Włoszech 50 lat temu. Według jednego z sondaży za ich ponownym otwarciem opowiada się 85 procent Włochów. Ze statystyk wynika, że w kraju tym jest około 100 tysięcy prostytutek, a liczbę ich klientów szacuje się na 9 milionów.