Operacja przebiegła bez protestów. Romowie zostali wyrzuceni z szałasów, które zostały natychmiast zrównane z ziemią. Na miejscu pozostały tylko kobiety z małymi dziećmi, którymi zajęły się organizacje charytatywne. Romowie uważają stosowane wobec nich praktyki za przejaw rasizmu. Podobnego zdania byli świadkowie policyjnej akcji w Mediolanie, mieszkańcy okolicznych domów. Po Mediolanie, przyjdzie kolej na Rzym. Jak podaje morningstaronline.co.uk, ultraprawicowy burmistrz Wiecznego Miasta Gianni Alemanno ogłosił w czwartek, że wkrótce zlikwidowane zostaną wszystkie nielegalne obozowiska. - Ludzie przyjeżdżający do Rzymu muszą być w stanie sami się utrzymać i zapewnić sobie mieszkanie. W przeciwnym razie muszą opuścić miasto - powiedział Gianni Alemanno odkrywając szczegóły "Operacji Nomad". Burmistrz dodał, że rząd musi mieć kontrolę nad swoim terytorium. Jednocześnie skrytykował francuską politykę wobec Romów jako "słabą i nieprzekonującą". W sobotę w Rzymie kilkuset Romów manifestowało przeciwko zaostrzeniu polityki imigracyjnej wobec nich. "Nie dla ksenofobii, nie dla pogromów" - brzmiało hasło demonstracji na Campo de' Fiori, w pobliżu siedziby ambasady Francji. Jednym z powodów protestu była polityka władz Rzymu, które zamykają nielegalne obozowiska Romów i zmuszają ich do przeniesienia się do innych, wyznaczonych miejsc z dala od Wiecznego Miasta. Barwny wiec, wymierzony w centroprawicowe władze Włoch, był również gestem solidarności z Romami z Francji, zmuszonymi w ostatnim czasie do opuszczenia tego kraju. Demonstranci mówili: "Nie dla polityki odpychania całego narodu". Burmistrz Rzymu komentując manifestację ocenił, że była ona "bardzo ideologiczna". - Integracja imigrantów i praworządność muszą iść w parze - powiedział Alemanno.