Miasto wraca do swego normalnego życia. Chociaż przez trzy dni było zupełnie wymarłe, dziś po centrum jeżdżą już samochody i chodzą ludzie. Jeszcze nie usunięto wszystkich pozostałości szczytu - straż miejska nadal demontuje ogrodzenie, które broniło wstępu do tak zwanej czerwonej strefy. Tam gdzie w piątek i sobotę rozgrywała się bitwa między antyglobalistami i policją, widok jest nadal straszny, pomimo 24-godzinnej pracy służb sprzątających miasto. Na deptaku nadmorskim ludzie, którzy wyszli wczoraj na spacer robili sobie zdjęcia na tle spalonych samochodów. W tym rejonie zniszczone są wszystkie witryny, z których obecnie strażacy usuwają resztki szkła. Najbardziej jednak poszkodowane są banki, zbito w nich nie tylko witryny, splądrowane zostały wnętrza, a bankomaty doszczętnie roztrzaskane. Pieniądze na renowacje miasta mają pochodzić z budżetu państwa, jednak Włosi obawiają się, że to oni za to zapłacą, na przykład w postaci podwyżki cen benzyny.