Aby ognista rzeka nie dotarła do terenów zamieszkałych, interweniowała armia. Przy użyciu buldożerów starano się wykopać rów, który ma przekierować strumień lawy. W miasteczku Nicolosi, który leży u stóp wulkanu i reklamuje się jako "Wrota do Etny", panuje przygnębienie. Zwykle miasteczko przyjmowało mnóstwo turystów, którzy chcieli obejrzeć Etnę, jednak obecnie jest ich naprawdę niewielu. "Zwykle w sezonie około trzech - czterech tysięcy turystów dziennie korzysta z kolejki linowej na górę" - powiedział przygnębiony burmistrz Nicolosi Salvatore Moschetto. Już nawet widok za oknem burmistrza nie wróży nic optymistycznego - stoi tam samotna pinia, wokół niej wszystko pokryte jest pyłem wulkanicznym.