Wybuch był słyszany o godz. 4. Do eksplozji doszło na skrzyżowaniu dwóch wąskich uliczek w historycznym centrum miasta. Ładunek umieszczono na skuterze, zaparkowanym na chodniku, obok pojemników na śmiecie. Policja przypuszcza, że zamach przygotowano przy użyciu niewielkiej ilości dynamitu. Nie ustalono na razie, czy zapalnik był zdalnie sterowany, czy też do eksplozji doszło w wyniku użycia przez zamachowców mechanizmu zegarowego. Największe straty, zdaniem prowadzących śledztwo, spowodowała nie sama eksplozja ale wywołana przez nią fala uderzeniowa. Poza zniszczonymi pojemnikami na śmieci eksplozja zniszczyła pięć samochodów, zaparkowanych koło miejsca wybuchu; spłonęły też dwa skutery. Budynki znajdujące się w strefie działania fali uderzeniowej do wysokości drugiego piętra mają powybijane szyby. Do zamachu na razie nie przyznała się żadna organizacja. Policja prowadzi intensywne śledztwo. Od tygodnia w Rzymie obowiązują zaostrzone środki bezpieczeństwa, które wprowadzono po zatrzymaniu grupy Marokańczyków. Przy mężczyznach znaleziono znaczne ilości cyjanku potasu, a także mapę rzymskich wodociągów. Marokańczycy są podejrzani o planowanie zamachu na amerykańską ambasadę w Rzymie i pozostaną w areszcie na czas śledztwa. W dochodzeniu z włoską policją ściśle współpracuje amerykańskie FBI - ujawnił rzecznik ambasady USA w Rzymie. Nie chciał jednak mówić o żadnych szczegółach. - To na razie bardzo wstępny etap. Nie mamy żadnego dowodu, że były plany zamachu na ambasadę. Nie mamy też dowodów na związek aresztowanych a dziurą odkrytą w tunelu w pobliżu amerykańskiej ambasady - zapewnia amerykański przedstawiciel. Podejrzewa się, że zatrzymani są członkami organizacji terrorystycznej, mającej ścisłe powiązania z Al-Kaidą Osamy bin Ladena. Stany Zjednoczone zaliczają Włochy do głównych europejskich ośrodków działania i rekrutacji islamskich terrorystów. W ubiegłym tygodniu sąd w Mediolanie skazał na pięć lat więzienia Tunezyjczyka Essida Samiego Ben Khemaisa, który był uważany za prawą rękę bin Ladena ds. logistyki.