Uratowano ponad 150 rozbitków. Po pożarze statek zatonął. Do pracy przystąpili płetwonurkowie. Bilans ofiar stale rośnie. "To tragedia bez precedensu" To tragedia bez precedensu - mówią lekarze na włoskiej wyspie, gdzie - jak informują władze - brakuje miejsc zarówno dla wyławianych ciał ofiar, jak i rozbitków, którym potrzeba jest pomoc medyczna. W tamtejszym ośrodku dla uchodźców nie ma miejsc. Wcześniej, w nocy ze środy na czwartek, przybyło na wyspę ponad 460 uciekinierów z Afryki. Uchodźcy poinformowali, że na ich statku było około 500 osób. Pół mili od brzegu w czwartek rano na pokładzie jednostki z nielegalnymi imigrantami wybuchł pożar. Według karabinierów to uchodźcy podpalili koce na pokładzie, by w ten sposób mogła ich dostrzec straż przybrzeżna i przetransportować na ląd. Gdy płomienie rozprzestrzeniły się, a statek zaczął się przewracać, ludzie wskoczyli do wody. Alarm podniosły załogi stojących w pobliżu kutrów rybackich widząc pożar i ciała ofiar unoszące się na wodzie. "Nie znamy rozmiarów tej tragedii, ale to potworność" Włoska policja aresztowała na brzegu jednego z rozbitków - młodego Tunezyjczyka, rozpoznanego przez uchodźców jako przemytnik, który był współorganizatorem próby przeprawy do Włoch drogą morską. - Nie znamy rozmiarów tej tragedii, ale to potworność - powiedziała burmistrz Lampedusy Giusi Nicolini. Papież: To hańba i nieludzki kryzys Katastrofą u brzegów wyspy natychmiast zajął się włoski parlament. Deputowany formacji byłego premiera Mario Montiego, działacz katolickiej Wspólnoty świętego Idziego Mario Marazziti zaapelował w izbie, by ogłosić dzień żałoby narodowej. Na profilu papieża Franciszka na Twitterze zamieszczono jego apel o modlitwę za ofiary tragedii. Media przytaczają też słowa papieża, który na wiadomość o tym, co się stało, powiedział: "To hańba i nieludzki kryzys".