Deklaracja 76-letniego Berlusconiego, złożona w wywiadzie dla należącej do niego telewizji Canale 5, nie została uznana za ostateczne stanowisko i jest - zdaniem komentatorów - jedynie propozycją, skierowaną do wszystkich sił centrum oraz prawicy, które - jak stwierdził były szef rządu - "reprezentują większość Włochów". Były trzykrotny premier powiedział, że obecnie priorytetem jest zjednoczenie wszystkich umiarkowanych sił we Włoszech, by nie dopuścić do przejęcia rządów przez lewicę. Apel o zjednoczenie Berlusconi skierował zarówno do swego byłego sojusznika, Ligi Północnej, jak i do Unii Centrum i nowego ruchu politycznego Italia Futura. Te dwa ostatnie ugrupowania popierają koncepcję pozostania Montiego na stanowisku premiera po wyborach parlamentarnych. Ich zdaniem obecny szef rządu musi dokończyć dzieło naprawy finansów publicznych kraju i zrealizować wszystkie reformy, uchwalone w ramach walki z kryzysem. Berlusconi oznajmił w wywiadzie, że także on nie wyklucza poparcia dla Montiego jako lidera bloku umiarkowanych. Zapewnił, że gdyby taki blok powstał, to gotów jest wycofać się i zrezygnować z walki o stanowisko premiera. Podkreślił jednocześnie: "Jeśli umiarkowani zjednoczą się, będą stanowić większość, a jeśli pójdą do wyborów podzieleni, większość zdobędzie lewica". "Także dzisiaj możliwe jest to, że Włochy zostaną oddane w ręce postkomunistycznej lewicy" - dodał. Ugrupowania, do których były premier skierował swój apel o zjednoczenie na razie nie odpowiedziały. Partie centrum zgadzają się nie tylko co do tego, że Monti powinien dalej kierować rządem, ale również zgodnie nie chcą widzieć skompromitowanego - ich zdaniem Berlusconiego - na czele centroprawicy. Prawicowa, separatystyczna Liga Północna, będąca w opozycji do rządu Montiego, wcześniej zapowiadała, że pójdzie do wyborów sama. Swoistą zapowiedzią deklaracji Berlusconiego były poniedziałkowe słowa sekretarza generalnego jego partii Lud Wolności, Angelino Alfano. Poinformował on o rozważanej przez byłego premiera możliwości odejścia na dalszy plan po to, by na czele centroprawicy stanął lider Unii Centrum, Pier Ferdinando Casini. "Pier, to wyzwanie stoi przed tobą" - mówił Alfano publicznie zwracając się do Casiniego, również byłego sojusznika Berlusconiego. Casini z rezerwą zareagował na te słowa wyrażając opinię, że należy deklaracje byłego premiera traktować z ostrożnością, gdyż - jak mówił - "Włosi przyzwyczajeni są do tego, że Berlusconi często zmienia zdanie". Na temat swego ewentualnego politycznego zaangażowania nie chce rozmawiać premier Monti, stojący na czele rządu ekspertów. Wykluczył on możliwość kandydowania w wyborach. Powiedział natychmiast, że w "szczególnych okolicznościach" gotów jest rozważyć propozycję pozostania na stanowisku premiera. Zastrzegł zarazem, że - jego zdaniem - nie będzie takiej potrzeby. Kontynuacji rządu profesora Montiego nie chce natomiast podzielona centrolewica. Choć popiera ona obecnie antykryzysowy rząd, uważa, że po najbliższych wyborach władzę powinno przejąć zwycięskie ugrupowanie. Centrolewica nie ma wspólnego kandydata na premiera. W jej największej sile, Partii Demokratycznej, trwa rywalizacja dwóch potencjalnych kandydatów na urząd szefa rządu: przywódcy Pier Luigiego Bersaniego i zwolennika odmłodzenia i odnowy ugrupowania, burmistrza Florencji Matteo Renziego.