Kilka dni wcześniej włoskie media nagłośniły wypowiedź biskupa Galantino, który stwierdził, że rząd Matteo Renziego jest "nieobecny" w sprawie imigrantów. Dodał następnie, że "nie wystarczy ratować imigrantów na morzu, by mieć czyste sumienie". Choć tygodnik katolicki , który słowa te przytoczył, wyjaśniał potem, że były one zaczerpnięte z "luźnej rozmowy" z hierarchą i zatem niesłusznie opublikowane, wywołały oburzenie części polityków we Włoszech. Przypomniano hierarsze, że każdego dnia włoskie służby przychodzą z pomocą setkom imigrantów w dryfujących łodziach usiłującym dostać się do Europy. Pojawiły się opinie, że lekceważenie tych działań jest niesprawiedliwe. W związku z burzą, jaka wybuchła i słowami bardzo surowej krytyki pod adresem biskupa ze strony polityków, zwłaszcza prawicowej Ligi Północnej, zrezygnował on z udziału we wtorkowej uroczystości w Trydencie upamiętniającej byłego premiera Włoch Alcide De Gasperi. Jak wyjaśniono, chodziło o to, by obecność sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Włoch nie wywołała dalszych zadrażnień. Biskup Galantino wysłał na uroczystość, która odbyła się w rodzinnej miejscowości polityka Pieve Tesino, tekst swego wystąpienia, który rozpowszechniły media. Znalazły się tam słowa o tym, że polityka, jaką prowadził De Gasperi po II wojnie światowej "nie była taka, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni dzisiaj, to znaczy osobistych ambicji wewnątrz małego haremu dokooptowanych po znajomości i cwaniaków". Zaapelował też do polityków, aby nie zabiegali o głosy wyborców "kosztem innych". Po słowach o “haremie" politycy włoskiej prawicy znów skrytykowali hierarchę i ocenili, że "przekroczył on wszelkie granice". Zarzucili mu też, że jest "większym komunistą niż działacze partii komunistycznej" Z Rzymu Sylwia Wysocka