W swoim pierwszym od czasu rozstrzygnięcia wyborów parlamentarnych wystąpieniu przed kamerami Berlusconi powiedział wczoraj, że Włosi wybrali go, oczekując zmian na lepsze. - Prosiliście nas, by rząd zaczął wreszcie skutecznie działać - obiecujemy, że tak właśnie się stanie. Będziemy służyć wszystkim obywatelom. Wynik wyborów świadczy, że zagłosowaliście za zmianami - mówił Berlusconi. Przed wyborami szef centroprawicy podpisał, występując w telewizji publicznej, "kontrakt z narodem" i właśnie jego realizację uważa on za swoje najważniejsze zadanie. W kontrakcie Berlusconi uroczyście zadeklarował, że jeśli jako premier nie spełni obietnic, wycofa się z polityki i nie będzie kandydował w kolejnych wyborach. A czego Polska może oczekiwać po nowym włoskim gabinecie? Jak twierdzi Jaś Gawroński, były rzecznik zwycięskiego polityka, a obecnie deputowany Parlamentu Europejskiego, Berlusconi popiera polskie starania o wejście do Unii Europejskiej. Berlusconi obiecał utworzenie stabilnego rządu, który będzie przy władzy przez następne pięć lat. Spośród dotychczasowych 58 gabinetów w powojennej historii Włoch żaden nie utrzymał się przez pełne pięć lat bez zmiany premiera lub partii koalicyjnych. Przyszły premier obiecał też zacieśniać więzy z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. W niedzielnych wyborach parlamentarnych we Włoszech koalicja centroprawicowa "Dom Wolności" Silvio Berlusconiego pokonała sojusz partii centrowych i lewicowych Francesco Rutellego. Ponadto "Dom Wolnosci" zdobył większość w obu Izbach parlamentu, co oznacza, ze przyszły rząd będzie miał wyjątkowo komfortowe - jak na włoską scenę polityczną - warunki pracy. Dlaczego Włosi głosowali właśnie na Berlusconiego, choć występuje on na ławie oskarżonych w dziewięciu procesach, między innymi o przekupywanie sędziów oraz malwersacje podatkowe? Odpowiedzi szukała rzymska korespondentka RMF FM Aleksandra Bajka. Posłuchaj: