Wkrótce po dojściu do władzy premier David Cameron obiecywał: "Imigracja netto spadnie do dziesiątków tysięcy rocznie, zamiast setek tysięcy w minionej dekadzie. Takiej chcę imigracji i ten rząd to zrealizuje." Wiceminister spraw wewnętrznych James Brokenshire przyznał co prawda, że rząd nie dotrzymał obietnicy, ale zrzucał winę na przepisy unijne: "Dlatego premier ma rację, że w swoich planach chce zaostrzyć podejście do swobody podróżowania, i ograniczyć siłę przyciągania systemu opieki socjalnej." Rzeczniczka opozycyjnych laburzystów, Yvette Cooper wyjaśniała jednak dziennikowi "The Guardian": "Problem z podejściem rządu jest taki, że traktuje całość imigracji w ten sam sposób. My wiemy, że trzeba mieć właściwe, selektywne podejście." Trudno jednak przypuszczać, aby ujawnienie danych o imigracji pomogło akurat Partii Pracy w wyborach za dwa i pół miesiąca. Brytyjscy komentatorzy nie mają wątpliwości, że na ujawnieniu fiaska rządu najbardziej skorzysta antyunijna i antyimigracyjna partia UKIP.