Nie pomogło wybicie i spalenie zwierząt ze stad dotkniętych lub zagrożonych chorobą. Nie jest wykluczone, że mimo zamknięcia granic dla brytyjskiego bydła i przetworów mlecznych, choroba przeniosła się do innych krajów Europy. Brytyjski minister rolnictwa Nick Brown zapowiedział podjęcie dalszej walki z pryszczycą. Zabite zostaną zwierzęta z kilku kolejnych stad w Devon. Decyzję taką podjęto po tym, jak wykryto kolejny - już dwunasty - przypadek pryszczycy w południowo-zachodniej Anglii. Rząd Wielkiej Brytanii oraz wszystkie kraje Unii Europejskiej zastanawiają się nad tym, jak uniknąć dalszego rozprzestrzeniania się choroby. Ryzyko zarażenia zwierząt w pozostałych państwach Europy jest bowiem znaczne. Pryszczyca była wczoraj tematem rozmów ministrów rolnictwa państw Unii Europejskiej w Brukseli. - Mamy ok. 1400 świń i około 700 owiec sprowadzonych z Wielkiej Brytanii do niemieckiego landu Nadrenia - Północna Westfalia i teraz wyszło na jaw, że część owiec pochodzi z brytyjskich farm, gdzie wykryto już przypadki pryszczycy - powiedział Thomas Griese, sekretarz jednego z niemieckich landów. Niemcy zapewniają, że wszystkie te zwierzęta są obecnie eliminowane. Sprowadzone z Wielkiej Brytanii zwierzęta bacznie obserwują Francuzi. Także Holandia zaczęła prewencyjne wybijanie tysięcy zwierząt sprowadzonych z Wysp Brytyjskich. Nie ma jednak pewności co do tego, że zastosowanie tak drastycznych środków powstrzyma szerzenie się tej choroby. Pryszczyca rozprzestrzenia się bowiem przez wiatr. Co więcej: zarazki mogą być przenoszone przez samochody a nawet ubranie! Paryż domaga się dopłat dla rolników, którzy ponieśli znaczne straty, wywołane kryzysem szalonych krów. Wątpliwe jest jednak to, by znalazły się na to pieniądze. - Nie ma środków w budżecie, by odpowiedzieć na żądania Francuzów - podkreśliła niemiecka minister rolnictwa, Renate Kuenast. W wyniku epidemii BSE ceny mięsa wołowego spadły w krajach Unii Europejskiej nawet o połowę. Władze Wielkiej Brytanii rozważają wprowadzenie zakazu spacerów po wiejskich terenach. Miałby to ograniczyć ryzyko przenoszenia i zarażenia się przez ludzi pryszczycą, która zaatakowała zwierzęta na wielu brytyjskich farmach. Hodowcy mają zakaz wypuszczania zwierząt na pastwiska. Pojawiły się nawet głosy wzywające premiera Tony'ego Blaira do przełożenia wyborów powszechnych, planowanych na kwiecień lub maj. Hodowcy argumentują, że kampania w momencie epidemii pryszczycy oznacza spory ruch po kraju polityków i wyborców, a to może tylko sprzyjać rozprzestrzenianiu się choroby. Premier Blair uspokaja: - Na tym etapie trudno cokolwiek powiedzieć. Musimy poczekać, by przekonać się, jaka jest skala epidemii. Wtedy podejmiemy wszelkie kroki niezbędne do pokonania choroby.