W roku 1961 pracownicy instytutu przez kilka dni wypuszczali ksenon do atmosfery. Celem tego zabiegu, jak twierdzą brytyjskie media, było śledzenie szybkości chmury gazu, poruszającej się nad Wyspami Brytyjskimi. Takie informacje mogłyby być przydatne - zdaniem specjalistów - na wypadek ataku chemicznego. Z opublikowanych po latach dokumentów wynika, że nikt nie zdawał sobie sprawy z drastycznych sposobów badań naukowców. Nie wiadomo też, ile osób ucierpiało na skutek kontaktu z ksenonem. Wiadomo jednak, że zdarzały się powikłania techniczne. Radioaktywny gaz poruszał się tak szybko, że oddaleni o 60 km od instytutu naukowcy nie zdążyli nawet przeprowadzić wiarygodnych pomiarów. Ujawnione raporty resortu obrony wspominają również o innych eksperymentach. Jeden z nich polegał np. na rozprowadzeniu sztucznie wyhodowanej bakterii wzdłuż linii brzegowej Wielkiej Brytanii.