Oba przedmioty zostały znalezione pod koniec marca przez pracowników spółki Network Rail, która zarządza torami kolejowymi na terenie kraju, na terenie hrabstw Cambridgeshire i Nottinghamshire. Jak zaznaczono, w obu przypadkach urządzenia "nie zdołały spowodować zakłóceń w usługach kolejowych". Nie podano bliższych informacji na temat tych urządzeń. Sean O'Callaghan z brytyjskiej policji transportowej podkreślił w oświadczeniu dla mediów, że była to "poważna i rozmyślna próba sabotażu brytyjskiej sieci kolejowej". Jak zaznaczył, "te akty miały na celu opóźnienie kursowania pociągów, choć bez wyrządzania szkód w infrastrukturze kolejowej". "(...) nasza wstępna ocena doprowadziła nas do wniosku, że jest to związane z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej" - dodał. Policja transportowa nie ujawniła szczegółów śledztwa, które doprowadziło do takiego wniosku. BBC: Do przedmiotów dołączono specjalne karteczki Według informacji brytyjskiej telewizji publicznej BBC do przedmiotów dołączone były notatki "Wyjście (z UE) to znaczy wyjście" (ang. Leave means Leave, także jedno z haseł używanych przez zagorzałych zwolenników brexitu) i "Doprowadzimy do zatrzymania ruchu w Wielkiej Brytanii". Z kolei dziennik "Daily Mirror" ujawnił w oparciu o swoje źródła zbliżone do śledztwa, że oba urządzenia miały wprowadzać w błąd kontrolerów ruchu kolejowego, sugerując, że w danym miejscu stoi pociąg, co wywołałoby wielogodzinne opóźnienia w ruchu. Gazeta dodała, że - jak na ironię - próba sabotażu nie powiodła się ze względu na wdrożenie w ubiegłym roku unijnych standardów bezpieczeństwa, które zabezpieczyły sieć przed podobnymi próbami. W piątek 44-letni mężczyzna owinięty w angielską flagę św. Jerzego wszedł na dach budynku dworca kolejowego St Pancras w Londynie, który obsługuje połączenia międzynarodowe Eurostar z kontynentalną Europą. Rezultatem były wielogodzinne zakłócenia w ruchu kolejowym. Wcześniej tego dnia w centrum miasta odbyła się wielotysięczna demonstracja zwolenników brexitu. Z Londynu Jakub Krupa