Obrońcy życia, część środowisk lekarskich i konserwatyści bardzo krytykują to posunięcie. Pigułka jest sprzedawana dzięki rozporządzeniu wydanemu przez ministra zdrowia Alana Milburna 11 grudnia. Wcześniej dopuściła ją agencja odpowiedzialna za czuwanie nad standardami leków. Formalne głosowanie w parlamencie spodziewane jest w styczniu lub lutym. Według przeciwników medykamentu, jego stosowanie zachęci młodzież do nieodpowiedzialnego zachowania seksualnego. Może też narazić kobiety na większe ryzyko chorób, które rozprzestrzeniają się drogą płciową. Poza tym pigułka jest środkiem o silnym działaniu, szkodliwym dla rozwijającego się organizmu nastolatek. Konserwatywna opozycja oświadczyła, że będzie głosować przeciwko zalegalizowaniu sprzedaży pigułki, ale większość komentatorów wątpi, czy zdoła zgromadzić wystarczające poparcie. Walkę zapowiada też Towarzystwo Ochrony Praw Dziecka Nienarodzonego. Rzeczniczka FPA (The Family Planning Association) w wypowiedzi cytowanej przez media podkreśliła, że żaden środek antykoncepcyjny nie jest w 100 procentach skuteczny i z tego powodu niezbędny jest dostęp do takiego, który jest ostatnią deską ratunku przed niepożądaną ciążą. Pigułka ma skutki uboczne, polegające na tym, że po jej przyjęciu kobieta ma trudności z zajściem w ciążę nawet jeśli chce. Zdaniem przeciwników leku, skutkiem dopuszczenia pigułki do sprzedaży jest przekształcenie aptek w placówki świadczące usługi aborcyjne. Pigułki, których opakowanie kosztuje 20 funtów, trudno jest kupić. Większość aptek nie zamówiła ich u hurtowników, czekając na wynik głosowania w parlamencie.