W wyniku pojawienia się pryszczycy na Wyspach Brytyjskich Unia Europejska wprowadziła czasowy, ale całkowity zakaz importu żywca i produktów pochodzenia zwierzęcego z tego rejonu. Specjaliści twierdzą, że przyszły tydzień będzie dla brytyjskich hodowców krytyczny. Dopiero za kilka dni okaże się, czy zdołano zapobiec rozprzestrzenianiu się tej choroby. Aby to się powiodło, walczą zarówno rząd brytyjski jak i media. Apelują oni do mieszkańców wiejskich rejonów, by nie zbliżali się do farm. Nawet listonoszom zabroniono wchodzenia do domów. Przesyłki muszą zostawiać przy wejściu do gospodarstw. Pryszczycą nie można się zarazić jedząc skażone mięso, czy pijąc mleko, ale jej wirus z łatwością roznosi się w powietrzu. Można go przenieść na obuwiu lub ubraniu. Nosicielami mogą być biegające swobodnie psy. Wybuchem choroby martwią się również właściciele koni wyścigowych. Na razie nie odłożono żadnych gonitw, ale taka możliwość istnieje. Zarządzający brytyjskimi ogrodami zoologicznymi zastanawiają się, jak przed pryszczycą uchronić swoich podopiecznych. Jednak najbardziej przyglądają się obecnemu kryzysowi brytyjscy hodowcy. Na brytyjskich targach cena bydła spadła o 30 procent (posłuchaj): Dodajmy, że z powodu pryszczycy Główny Lekarz Weterynarii Andrzej Komorowski zakazał przywozu z Wielkiej Brytanii i Irlandii świń, owiec , kóz i krów oraz wszystkich przetworów z tych zwierząt.