Przypadki tej zakaźnej choroby wykryto już na terenie 6 gospodarstw, w dwóch innych zarządzono kwarantannę. Najpierw pod nóż trafi 800 świń z farmy Heddon - on-the Wall, miejsca, w którym po raz pierwszy pojawiła się pryszczyca. Potem ciała zabitych zwierząt zostaną spalone. Jednak na razie wszystko się opóźnia, gdyż farmerzy wciąż czekają na dostawę odpowiedniej ilości węgla i drewna. Związek zawodowy rolników jest z tego powodu oburzony. Jego zdaniem rolnicy, którzy mieli problemy ze zwierzętami, siedzą teraz na przysłowiowej beczce prochu. Żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się pryszczycy, trzeba jak najszybciej pozbyć się zabitych świń. W ciągu ostatnich dni nie wykryto na Wyspach innych przypadków choroby. Brytyjskie Ministerstwo Rolnictwa ma nadzieję, że nie będzie miało do czynienia z kolejną epidemią. Wciąż żywe są w oczach polityków obrazy szalonych krów, chwiejących się na nogach. Nadal na terenie całej Wielkiej Brytanii utrzymywany jest zakaz transportu żywca. Odwołane zostały polowania i nawet niektóre ogrody zoologiczne zamknęły swoje podwoje przed zwiedzającymi. Jeszcze przez długi czas pryszczyca będzie spędzać sen z powiek zarówno farmerom jak i politykom.