Aleksander Łukaszenko zawsze wzbudzał kontrowersje. Ostatnio ponownie znalazł się na ustach światowej opinii publicznej. Tym razem wszystko kręci się wokół Związku Polaków na Białorusi i stosunków z naszym krajem. Ale reperkusje takiej sytuacji sięgają dalej. W sprawie wypowiedziała się już Komisja Europejska oraz przedstawiciele władz amerykańskich. Specjaliści twierdzą, że napięcia na linii Polska - Białoruś są na rękę naszemu drugiemu wschodniemu sąsiadowi - Rosji. Oznaczają bowiem jeszcze większą krytykę i izolację reżimu Łukaszenki, a tym samym zbliżenie Białorusi do Rosji. Zresztą z tym drugim większych problemów na ogół nie ma, bo dla Łukaszenki najbliższym przyjacielem jest właśnie Rosja, a największą tragedią - rozpad Związku Radzieckiego. Ostatnie wiadomości z Białorusi Dyktator pełną gębą Łukaszenko urodził się w Związku Radzieckim. To była jego ojczyzna, innej nie znał. I choć został dyplomowanym nauczycielem historii, nauk społecznych i ekonomii, nie znalazł w tym zawodzie swojej przyszłości. Stopniowo zaczął za to robić karierę polityczną. Po odbyciu służby wojskowej w oddziałach Armii Radzieckiej, wstąpił do KPZR, a potem kierował kołchozami i sołchozami. Nie chciał rozpadu Związku Radzieckiego, dlatego krytykował Michaiła Gorbaczowa i jako jedyny deputowany do Rady Najwyższej Białorusi, głosował przeciwko powołaniu Wspólnoty Niepodległych Państw. Rozpad ZSRR specjalnie mu jednak nie zaszkodził, bo już w 1994 r. został prezydentem Białorusi. W 1996 r. rozpędził legalny parlament i o dwa lata przedłużył swoją kadencję. To jednak nie koniec. W 2004 roku w referendum ponad 77 proc. uprawnionych do głosowania poparło zmiany do konstytucji Białorusi zaproponowane przez samego Łukaszenkę. Obserwatorzy podejrzewali wtedy, że wyniki zostały sfałszowane. Nie pierwszy zresztą raz. Faktem jest, że zmiana konstytucji umożliwi Łukaszence ubieganie się o trzecią kadencję w przyszłorocznych wyborach. Białoruski prezydent przygotowuje się do nich metodycznie, likwidując opozycyjne partie, niezależne organizacje i media po to, by nic i nikt nie stanął mu na drodze. Na razie zresztą trudno uwierzyć, by coś miało mu przeszkodzić. Chociaż.... Jak mówi INTERIA.PL ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, Bartosz Cichocki, historia ustrojów autorytarnych czy dyktatorskich uczy, że moment przełomu nadchodzi niespodziewanie i dyktatury potrafią upaść w ciągu jednej nocy czy jednego dnia. Nie wyklucza, że dojdzie do takiego przełomu także na Białorusi, ale - jego zdaniem - potrwa to dłużej niż dwa lata. Przyczyn tego można szukać w słabej białoruskiej opozycji, w miarę stabilnej sytuacji ekonomicznej i radykalnym działaniom Łukaszenki. Więcej na ten temat Mój przyjaciel - Rosja Praktycznie od początku swojej prezydentury Aleksander Łukaszenko prowadzi politykę zbliżenia do Rosji, zacieśniania z tym krajem związków zarówno politycznych, jak i ekonomicznych. W 1996 roku Łukaszenka i Borys Jelcyn podpisali Umowę o Powstaniu Stowarzyszenia Białorusi i Rosji, a rok później Umowę o Utworzeniu Związku Białorusi i Rosji (ZBiR). Łukaszenka chwali sobie także współpracę z rosyjskimi wojskowymi. Jak ocenia, rosyjska armia i jej dowództwo są najpewniejszymi sojusznikami Białorusi. Nie oznacza to jednak, że związek Rosji i Białorusi nie przechodził żadnych tarć. W 2002 roku nastąpiło ochłodzenie wzajemnych stosunków, bo Łukaszenko nie chciał by jego kraj stał się gubernią Federacji Rosyjskiej. Znawcy tematu mówili wtedy, że Putin jest zmęczony finansowaniem upadającego państwa, a nawet, że nie miałby nic przeciwko demokratycznym rządom - oczywiście przychylnym Rosji. Także zdaniem Bartosza Cichockiego, Łukaszenko jest bardzo trudnym partnerem dla Moskwy. Ekspert ds. Wschodnich przypomina, że nie tak dawno Rosja odłączyła dostawy gazu Białorusi i dopiero obawa przed powtórzeniem się scenariusza ukraińskiego na Białorusi skłoniła Moskwę do ocieplenia relacji z Mińskiem. "Miłość" zatem kwitnie, choć - jak to w związkach bywa - nie jest pozbawiona problemów. Jest za to - przynajmniej w sensie obywatelskim - obustronna. Z sondażu przeprowadzonego w czerwcu wynika, że aż 46 proc. ankietowanych Rosjan uznało Białoruś za kraj przyjazny. Polska - wróg numer 1 Trudno byłoby wskazać kraje przyjazne Białorusi poza Rosją. Wrogów ma za to pod dostatkiem; krytykują ją zarówno przywódcy europejscy, jak i amerykańscy. Reżim Łukaszenki nie pozostaje dłużny. Przy okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej, białoruski dyktator ostrzegał Litwę, Łotwę, Estonię i Ukrainę, by nie mieszała się w wewnętrzne sprawy jego kraju. Jednak niewątpliwie największym wrogiem Białorusi jest... Polska. Widać to szczególnie po ostatnich wydarzeniach, które zaostrzyły trwający od lat konflikt. Zaczęło się od pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Łukaszenko bardzo nerwowo reagował na te wydarzenia. Dostrzegł ogromną rolę Polski i przestraszył się, że taki scenariusz Zachód wraz z Polską będzie chciał przeprowadzić u niego. Zaczął więc swoją batalię. Od słów krytyki przeszedł do czynów: wyrzucenia polskiego dyplomaty i nie uznania nowych władz Związku Polaków na Białorusi. Mówił: "Chcę uprzedzić ambasadę Polski. Nie myślcie, że białoruscy Polacy to nie obywatele Białorusi! To nasi obywatele! Nie damy im robić wody z mózgu". Co jeszcze może zrobić Łukaszenko? Zdaniem specjalistów, białoruski dyktator jest nieobliczalny. Musi jednak uważać, bo cała sytuacja może w końcu obrócić się przeciwko niemu. Tym bardziej, że wzbudza coraz większe zainteresowanie Unii Europejskiej, która już nie tylko biernie krytykuje, ale zaczyna działać. Chce np. przeznaczyć pieniądze na sfinansowanie niezależnej rozgłośni radiowej. Miałaby ona z krajów ościennych - Polski, Litwy i ewentualnie Ukrainy nadawać na teren Białorusi niezależne wiadomości, łamiąc w ten sposób państwowy monopol informacyjny. A to już pierwszy krok do zakończenia dyktatorskich rządów...