Kiedy prezydent Borys Jelcyn mianował tego dawnego funkcjonariusza KGB, a potem szefa FSB na stanowisko premiera 9 sierpnia 1999 roku, wielu sądziło, że to kolejna fanaberia starego człowieka o coraz gorszym zdrowiu. Dekadę później Putin jest przedstawiany jako twórca dumnego i silnego gospodarczo państwa, które uwolniło się od upokorzeń i chaosu po upadku ZSRR, mimo że ta transformacja okupiona została ograniczeniem pewnych swobód. Gdy po ośmiu latach prezydentury (2000-2008) Putin uczynił swoim następcą protegowanego Dmitrija Miedwiediewa, nikt nie miał wątpliwości, że tak naprawdę w Rosji za sznurki nadal pociąga 56-letni Władimir Władimirowicz. - 10 lat temu ludzie byli podzieleni i większość sądziła, że nadal żyje w Związku Radzieckim. Putin to zmienił. Ostatecznie stworzył on nowy Naród - ocenia prokremlowski politolog Gleb Pawłowski. Z kolei Lew Ponomariow, jeden z najbardziej znanych obrońców praw człowieka, uważa, że za Putina kraj "przestał się demokratyzować i wszedł na drogę konfrontacji z całym światem". - Jeśli za Jelcyna można było powiedzieć, że budowa demokracji postępowała krok za krokiem, to z nadejściem Putina weszliśmy na drogę w odwrotną stronę - podkreśla Ponomariow. Taki stan rzeczy odpowiada jednak najwyraźniej większości Rosjan: według ostatniego sondażu ośrodka Lewada 63 proc. badanych jest za tym, by władza została skoncentrowana w rękach Putina. Były prezydent po wzięciu zakładników w szkole w Biesłanie, w Osetii Północnej, gdy po kontrowersyjnej interwencji służ bezpieczeństwa na początku września 2004 roku zginęło ponad 330 osób, w tym 186 dzieci, wypowiedział słynne "słabych biją". Ocenił, że Rosja przejawiała słabość od rozpadu Związku Radzieckiego, który nazwał "największą katastrofą geopolityczną XX wieku". Od tego czasu Putin usiłuje udowodnić, że jest niezłomny, a nawet brutalny, tak jak po zabójstwie dziennikarki Anny Politkowskiej, gdy określił ją jako "bez znaczenia". Jednocześnie demonstrował własną tężyznę fizyczną, której ilustracją stał się czarny pas w judo. W tygodniu poprzedzającym 10-lecie władzy eksprezydent zszedł na głębokość 1400 metrów w jeziorze Bajkał i demonstrował nagi tors w czasie przejażdżki konnej. "Putin jest jak Księżyc i Słońce, nie ma się go dość" - oświadczył w magazynie "Włast" miliarder Władimir Bryncałow.