Agencje podały we wtorek, że Gbagbo rozpoczął negocjacje w sprawie swego wyjazdu z Wybrzeża Kości Słoniowej po zajęciu przez siły lojalne wobec demokratycznie wybranego prezydenta Alassane Ouattary prezydenckiej rezydencji w Abidżanie. Jednak według misji ONZ w Abidżanie, Gbagbo nadal przebywa wraz z grupą wiernych mu ludzi w bunkrze w swej rezydencji. W rozmowie telefonicznej z francuską stacją LCI oświadczył we wtorek wieczorem, że nie ustąpi. Jednocześnie odrzucił żądanie Francji, by na piśmie uznał wyborcze zwycięstwo Ouattary. Przyznał jednak, że jego armia jest w rozsypce i że pozostali przy nim nieliczni już wojskowi rozmawiają o sposobach rozwiązania kryzysu, ale on sam - jak podkreślił - nie myśli o żadnych negocjacjach, zwłaszcza w sprawie ustąpienia i wyjazdu z kraju. - Dokąd miałbym wyjechać? - zapytał, sugerując także, że jest przygotowany na śmierć. Gbagbo powiedział, że wyklucza negocjacje także z tego powodu, że obce mocarstwa otwarcie faworyzują i wspierają Ouattarę. Jak podał szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe, prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaapelował we wtorek rano do Ouattary, aby jak najszybciej powołał rząd jedności narodowej, przejmując inicjatywę "poprzez wezwanie do pojednania, przebaczenia i zjednoczenia narodowego". Juppe dodał, że uznawany przez społeczność międzynarodową Ouattara prawdopodobnie ogłosi amnestię dla członków administracji Gbagbo i włączy niektórych z nich do rządu jedności narodowej. Na pytanie, czy Gbagbo, jeśli ustąpi, będzie mógł pozostać na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Juppe odpowiedział, że decyzja w tej sprawie należy do władz WKS. - Poprosiliśmy oenzetowskie siły o zapewnienie mu i jego rodzinie fizycznego bezpieczeństwa - dodał minister. Francuski minister obrony Gerard Longuet zasugerował, że Gbagbo mógłby udać się do któregoś z krajów afrykańskich. Gbagbo po listopadowych wyborach zignorował międzynarodowe naciski, by ustąpił ze stanowiska prezydenta. Według zatwierdzonych przez ONZ wyników wyborów ich zwycięzcą jest Ouattara. Jak pisze Reuters, w starciach między zwolennikami obu polityków zginęło w sumie 1500 ludzi.