Według rozmówców gazety, Trump miałby pojechać na swoje pole golfowe w Aberdeenshire w Szkocji oraz spotkać się z premier Theresą May w jej siedzibie na Downing Street w Londynie. Jak podkreśliło jedno ze źródeł "Sunday Times", ze względu na ryzyko wielotysięcznych protestów przeciwko amerykańskiemu prezydentowi, jego wizyta - jeśli doszłaby do skutku - zostałaby potwierdzona oficjalnie zaledwie 24 godzin przed nią, aby utrudnić zorganizowanie masowych demonstracji. Nieformalny charakter ewentualnej wizyty sprawia jednak, że ceremoniał byłby znacznie mniej rozwinięty niż podczas obiecanej Trumpowi na początku roku przez premier May pełnej wizyty państwowej z audiencją u królowej Elżbiety II. Wbrew temu, że Downing Street powtarza, że zaproszenie zostało przyjęte i obie strony planują odwiedziny z pełnymi fanfarami, zapowiedź przyjazdu Trumpa nie znalazła się w mowie tronowej królowej Elżbiety II, która nakreśliła plany swojego rządu na następne dwa lata. Po tym, jak May przekazała Trumpowi zaproszenie do odwiedzin Wielkiej Brytanii w całym kraju zorganizowano wielotysięczne protesty przeciwko amerykańskiemu prezydentowi. W największym - przed siedzibą premier na Downing Street w Londynie - wzięło udział ponad 30 tys. osób. Jednocześnie spiker Izby Gmin John Bercow wyraził wówczas swoje wątpliwości co do tego, czy Trump powinien otrzymać prawo wystąpienia przed brytyjskim parlamentem. "Jeśli chodzi o to miejsce (brytyjski parlament), to zdecydowanie uważam, że ogromnie ważny jest nasz sprzeciw wobec rasizmu i seksizmu oraz nasze poparcie dla równości wobec prawa i dla niezależnego wymiaru sprawiedliwości" - powiedział Bercow. W przyszłym tygodniu Trump odwiedzi Polskę oraz Niemcy, gdzie w Hamburgu weźmie udział w szczycie G20, podczas którego ma spotkać się z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Z Londynu Jakub Krupa