Dyrektor generalny przedsiębiorstwa Meta, czyli firmy-matki Facebooka, zabrał głos na temat cenzury w najnowszym odcinku Lex Fridman Podcast. Mark Zuckerberg stwierdził, że na początku pandemii COVID-19, agencje rządowe oraz "naukowy estabilishment" domagały się od serwisu społecznościowego usuwania "dezinformacji" na temat wirusa. - Te rzeczy miały realne implikacje zdrowotne, ale nie było czasu, aby w pełni zweryfikować naukowe hipotezy. Myślę, że wielu przedstawicieli "estabilishmentu" nie rozumie konsekwencji tego typu działań - powiedział Zuckerberg. Szef Facebooka dodał, że platforma na prośbę agencji rządowych cenzurowała teorie, które z perspektywy czasu "okazały się prawdziwe lub prawdopodobne". Chodzi m.in. o hipotezę o tym, że koronawirus wydostał się z chińskiego laboratorium w Wuhan. Departament Energii USA stwierdził na początku roku, że teoria ta przyjmowana jest obecnie przez amerykańskich specjalistów jako najbardziej prawdopodobna. Zdaniem Marka Zuckerberga, tego typu próby cenzurowania informacji przez najbardziej prominentnych naukowców nie są właściwe. - Naprawdę podważają zaufanie do nich w oczach opinii publicznej, tym bardziej, że część teorii okazała się po czasie prawdziwa - powiedział szef Facebooka. Facebook zwalczał "dezinformację". Skasowano 18 mln postów U szczytu pandemii COVID-19 w 2021 roku Mark Zuckerberg przyznał w wywiadzie dla telewizji CBS, że Facebook usunął 18 mln wpisów na temat koronawirusa. Szef firmy zaznaczył, że system nie jest idealny, ale "to najlepsze co mamy". - Jeśli zauważamy szkodliwą dezinformację na platformie, usuwamy ją. Jest ona sprzeczna z naszą polityką - tłumaczył wówczas Zuckerberg. Pod koniec ubiegłego roku amerykańscy prokuratorzy przedstawili dowody na to, że szef Facebooka współpracował z głównym epidemiologiem USA i dyrektorem Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych drem Anthonym Faucim. Celem porozumienia miało być "zdyskredytowanie i stłumienie" teorii o tym, że SARS-CoV-2 powstał w laboratorium w Wuhan. Koronawirus uciekł z laboratorium? Chińczycy mieli działać z wojskiem Dochodzenie przeprowadzone przez dziennikarzy "Sunday Times" ujawniło dotychczasowe ustalenia amerykańskich śledczych, którzy badają sprawę wybuchu pandemii COVID-19. Jak dotychczas wszystkie tropy prowadzą do Instytutu Wirusologii w Wuhan. Śledczy uważają, że przed pandemią naukowcy z Wuhan współpracowali z wojskiem, aby połączyć najbardziej śmiercionośne wirusy na świecie. Według ekspertów, którzy zbadali przechwycone komunikaty i badania naukowe, chińscy naukowcy prowadzili w jednostce badawczej "tajny projekt". Według "The Sunday Times" laboratorium w Wuhan przestało upubliczniać wyniki swoich badań w 2016 roku po tym, jak naukowcy odkryli nowy typ koronawirusa w szybie kopalnianym w Mojiang w prowincji Yunnan. Ludzie zmarli z powodu objawów podobnych do tych, wywołanych przez SARS-CoV-2, jednak ofiary śmiertelne nie zostały oficjalnie zarejestrowane. Amerykańscy śledczy twierdzą, że tajny wojskowy program miał na celu uczynienie wirusów szybów kopalnianych bardziej zaraźliwymi dla ludzi i mógł doprowadzić do powstania wirusa COVID-19, który przedostał się do miasta na skutek wypadku w laboratorium. "Naukowcy z całego świata początkowo wierzyli, że wybuch pandemii nastąpił z przyczyn naturalnych, ale teoria wycieku z laboratorium zyskała w ostatnich latach wiarygodność dzięki poparciu jej przez FBI" - twierdzą z kolei dziennikarze "Daily Telegraph".