W maju zeszłego roku Komisja Europejska wystąpiła z propozycją reformy systemu azylowego Unii Europejskiej. Projekt zakładał proporcjonalny udział każdego państwa członkowskiego w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. To właśnie w tej propozycji znalazł się pomysł, by karać kraje unijne za każdego nieprzyjętego przez nie uchodźcę grzywną w wysokości 250 tys. euro. Po upublicznieniu przez KE projektu reformy swoją wersję przedstawił Parlament Europejski. Pracami kieruje szwedzka europosłanka frakcji Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) Cecilia Wikström. Polityk zgłosiła własny projekt nowego systemu azylowego. W toku prac parlamentarnych zgłoszono do niego około tysiąca poprawek. Wysiłki na rzecz osiągnięcia kompromisu w ramach frakcji europarlamentu trwają już od kilku miesięcy. - Wszyscy widzieliśmy, jak w 2015 roku dotychczasowa polityka UE kompletnie nie zdała testu rzeczywistości. Dlatego teraz chodzi nam o wypracowanie mechanizmu, który realnie poradzi sobie z problemem, a nie będzie jedynie sztuką dla sztuki - obiecuje szwedzka polityk. To jednak nie koniec drogi. Przed PE najtrudniejszy etap, czyli negocjacje z Radą Unii Europejskiej, a więc rządami krajów członkowskich. A jak mówi Wikström, państwa unijne mają problem z wypracowaniem kompromisu. - Pamiętajmy jednak, że Rada nie potrzebuje jednomyślności, by przyjąć reformę. Wystarczy większość kwalifikowana - podkreśla posłanka. Obowiązkowy udział Projekt zakłada, że migranci ubiegający się o azyl w jednym z krajów Unii Europejskiej będą musieli spełnić konkretne warunki. Jednocześnie zakłada "sprawiedliwy udział" krajów członkowskich w rozwiązaniu kryzysu uchodźczego. Posłanka, zapytana przez Interię, w jaki sposób unijne instytucje będą określać liczby migrantów, które będą musiały przyjąć poszczególne państwa UE, mówiła, że będzie to zależeć od dwóch kryteriów: liczby ludności i produktu krajowego brutto. - To stabilne wskaźniki. Gdybyśmy stosowali je już teraz, to Szwecja przyjęłaby 40 tysięcy osób, a nie 160 tys. - powiedziała Wikström. Według założeń nowej reformy udział w relokacji uchodźców będzie dla państw członkowskich obowiązkowy. Zatem jeśli według wspomnianych kryteriów Polsce zostanie przydzielona określona liczba uchodźców do przyjęcia, będziemy musieli się z tego wywiązać. W przeciwnym razie czekają nas kary. Według zeszłorocznego projektu KE miałyby wynosić 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Wypłata unijnych funduszy zagrożona? Propozycja Wikström nie przewiduje tak drastycznych środków, jednak kwestia konsekwencji finansowych dla opornych krajów pozostaje. - Uważam, że wypłata funduszy unijnych powinna zostać uzależniona od wypełnienia zobowiązań. W Brukseli coraz częściej słuchać głosy opowiadające się za takim połączeniem. Myślę, że dziś pomysł ten ma już poparcie większości w Radzie UE - mówiła szwedzka polityk. - W Europie Środkowej i Wschodniej solidarność europejska jest postrzegana w kontekście finansowym. Z tego punktu widzenia, jeśli ktoś chce odebrać fundusze unijne, to znaczy, że działa przeciw solidarności. Na początku być może była w tym racja - fundusze były postrzegane jako sposób na zniwelowanie różnic ekonomicznych. Jednak w moim kraju solidarność europejska to przede wszystkim wspólna odpowiedzialność za wspólne wyzwania. Myślę, że te dwa podejścia da się pogodzić - uznała Wikström. V4 nie ma mniejszości blokującej Posłanka pytana o stanowisko Grupy Wyszehradzkiej przeciwne przyjmowaniu uchodźców oświadczyła: - Na szczęście Polska, Węgry, Słowacja i Czechy nie mają w Radzie UE mniejszości blokującej. - Unijne przepisy to nie szwedzki stół. Reforma systemu azylowego obejmie wszystkie państwa członkowskie. Kraje Grupy Wyszehradzkiej nie będą mogły wybrać sobie tego, co im odpowiada, a co nie - podkreśliła Wikström. Wtórne ruchy migracyjne Ważnym elementem nowego systemu azylowego będzie również zapewnienie, że rodziny nie będą rozdzielane, a małoletni podróżujący samotnie będą otoczeni specjalną opieką. Procedowany w PE projekt zakłada również obostrzenia, które mają ukrócić wtórne ruchy migracyjne. Chodzi o to, by upewnić się, że jeśli migrant zostanie przyjęty w danym kraju członkowskim, to tam pozostanie. Zdaniem Wikström pomóc w tym ma ujednolicenie procedur we wszystkich państwach unijnych, by uchodźcy byli wszędzie traktowani jednakowo. Na pytanie Interii, czy oznacza to podniesienie świadczeń na rzecz azylantów w takich krajach jak Polska, czy też obniżenie europejskich standardów do poziomu np. Węgier, posłanka odpowiedziała: - W żadnej sprawie nie zbliżymy się do poziomu Viktora Orbana. Musimy jednak podejść do tego realistycznie i nie przedobrzyć. Ludzie, którzy docierają do Europy, powinni się jak najszybciej usamodzielniać i zacząć sami się utrzymywać. To jednak kwestia związana z procesem integracji, a tego już nowy system azylowy nie będzie regulował. Wikström, pytana przez Interię, o opinię, że migranci starają się docelowo dotrzeć do kraju, który oferuje najlepsze warunki socjalne, mówiła: - Byłam w wielu obozach dla uchodźców i nigdy nie słyszałam, by ktokolwiek mówił, że ucieka do Europy z powodu pieniędzy. Migranci jako kraj docelowy wybierają zazwyczaj ten, w którym są już ich znajomi, ich społeczność. Ten, który dostarcza najlepszych przykładów integracji i szanse na samowystarczalność, np. ktoś jest mechanikiem i decyduje się na dotarcie do Niemiec, ponieważ wie, że tam jest silny przemysł motoryzacyjny, ponieważ czytał w internecie historie ludzi jemu podobnych, którzy znaleźli tam pracę. Wikström optymistycznie zakłada, że kompromis w sprawie reformy systemu azylowego zostanie osiągnięty w Parlamencie Europejskim jeszcze przed wakacjami. Potem już "tylko" negocjacje z Radą UE. Przypomnijmy, że polski rząd sprzeciwia się przymusowej relokacji uchodźców. Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański mówił niedawno, że jeśli Polska zostanie w tej kwestii postawiona pod murem, w kraju powinno odbyć się referendum ws. przyjmowania migrantów. Agnieszka Waś-Turecka, Bruksela *** Obserwuj autorkę na Twitterze