W 2008 roku odbyło się spotkanie ówczesnego premiera Izraela Ehuda Olmerta z przywódcą frakcji republikańskiej w Izbie Reprezentantów USA Johnem Boehnerem, obecnie spikerem tej izby. W czasie rozmowy Olmert poinformował, że w 2007 roku na rozkaz władz w Damaszku rakiety z chemicznymi głowicami były w stanie wysokiej gotowości. Ostatecznie nie zostały jednak odpalone na Izrael. "Baszar nie jest głupi" - powiedział Olmert, mając na myśli decyzję podjętą przez prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Z dokumentów administracji amerykańskiej ujawnionych trzy miesiące temu przez izraelską gazetę "Jedijot Achronot" wynika, że Mosad skradł laptop należący do wysoko postawionego Syryjczyka i dzięki temu dowiedział się, że Korea Północna zbudowała reaktor atomowy w Syrii. W efekcie, za wiedzą Amerykanów, Izrael zniszczył reaktor. Ówczesna sekretarz stanu USA Condoleezza Rice nie chciała się bowiem zgodzić na to, by atak przeprowadziło lotnictwo Stanów Zjednoczonych. Z przecieków wynika również, że zarówno Amerykanie, jak i Izraelczycy byli przekonani, iż po nalocie prezydent Syrii wypowie wojnę państwu żydowskiemu. Z kolei niemiecki tygodnik "Der Spiegel" informował, że po izraelskim ataku Olmert wysłał do Syrii uspokajające sygnały - za pośrednictwem tureckiego premiera. Izrael wyjaśniał, że chodziło mu jedynie o zniszczenie reaktora i nie podejmie dalszych ataków, jeśli Syria nie zdecyduje się na odwet. Waszyngton i Tel Awiw obawiały się, że syryjski reaktor mógł być wykorzystany do produkcji plutonu - podobnie jak jego pierwowzór w północnokoreańskim Jongbion. Pluton lepiej niż uran nadaje się do wyprodukowania bomby atomowej, ponieważ potrzeba go znacznie mniej do osiągnięcia masy krytycznej niezbędnej do przeprowadzenia wybuchu nuklearnego. Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz