Jak pisze "New York Times", który oprócz czterech innych mediów otrzymał materiały Wikileaks, "nie rozstrzygają one jasno, czy doszło wtedy do umowy typu 'coś za coś' między USA a Rosją, ale posunięcie to (zmiana koncepcji tarczy antyrakietowej - red.), jak się wydaje, opłaciło się". Prezydent Obama ogłosił rezygnację z, powstałego za rządów prezydenta Busha, planu budowy w Polsce 10 wyrzutni rakiet przechwytujących rakiety dalekiego zasięgu oraz radaru w Czechach. Zastąpiono go "nową architekturą" tarczy, czyli planem rozmieszczenia w Europie - m.in. w Polsce - mniejszych mobilnych antyrakiet typu SM-3 przeznaczonych do niszczenia rakiet taktycznych (krótkiego i średniego zasięgu). System ten, podobnie jak poprzedni, ma chronić Europę przed atakiem rakietowym z Iranu. Z materiałów Wikileaks wynika, że Obama, mimo deklaracji dialogu z Iranem, od początku swej prezydentury starał się sformować koalicję na rzecz ostrzejszych sankcji ekonomicznych ONZ wobec Iranu, aby zmusić go do rezygnacji ze zbrojeń nuklearnych. Na przeszkodzie stały jednak Chiny i Rosja, które dotychczas blokowały, jako stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ, groźbą zastosowania weta rezolucje proponujące surowsze sankcje. Rosja gwałtownie protestowała przeciwko planowi tarczy Ujawnione przez Wikileaks raporty dyplomatyczne potwierdzają, że od początku 2009 r. Rosja gwałtownie protestowała przeciwko planowi tarczy z 10 wyrzutniami pocisków przechwytujących w Polsce. W rozmowach z Waszyngtonem przedstawiciele Kremla podkreślali, że nie będzie współpracy z USA w różnych sprawach dopóki rząd amerykański nie odwoła planów budowy tarczy. 29 lipca 2009 r. jedna rosyjskich osobistości oficjalnych raptownie przerwała rozmowy z Amerykanami na tle sporu o tarczę. W połowie września 2009 r. Obama ogłosił rezygnację z planu tarczy odziedziczonego po administracji Busha i zastąpienie go swoim planem. Uzasadnił to informacjami wywiadu, według których zagrożenie ze strony irańskich rakiet dalekiego zasięgu nie wzrasta tak szybko, jak sądzono. "Meldunki dyplomatyczne (ujawnione przez Wikileaks) milczą czy rząd Rosji na jakimś wysokim szczeblu wspomniał, że akcja Rady Bezpieczeństwa ONZ przeciw Iranowi będzie łatwiejsza do zrealizowania, kiedy tarcza zniknie. (...) Obama jednak usunął ten cierń z boku Rosji i w styczniu 2010 r., jak doniesiono w jednym z raportów, wysoki rangą przedstawiciel rosyjskiego rządu "zasygnalizował gotowość Rosji do wywarcia presji na Iran" - pisze "New York Times". Rząd Arabii Saudyjskiej nalegał, by zaatakować irańskie instalacje atomowe W opublikowanych w niedzielę za sprawę Wikileaks materiałach, znajdują się także rewelacje, według których rząd Arabii Saudyjskiej nalegał na USA, by zaatakowano irańskie instalacje atomowe. Cytuje się tam depeszę ze słowami króla saudyjskiego Abdullaha, który prosił Waszyngton, by "uciąć głowę wężowi" (Iranowi - red.), dopóki jest na to czas. Iran otrzymał nowoczesne rakiety od Korei Północnej W materiałach tych jest także najnowsza ocena przez wywiad stanu zaawansowania irańskiego programu rakietowego. Według nich, USA doszły do wniosku, że Iran otrzymał nowoczesne rakiety od Korei Północnej, zdolne do zaatakowania stolic krajów Europy zachodniej oraz Moskwy. Dokumenty Wikileaks zawierają poza tym opinie dyplomatów o rozmaitych przywódcach europejskich, poufnie przekazywane do Waszyngtonu. Są wśród nich m.in. krytyczne opinie o niemieckiej kanclerz Angeli Merkel i włoskim premierze Berlusconim i jego zażyłych stosunkach z Władimirem Putinem. Administracja USA ostro potępiła przecieki Wikileaks podkreślając, że narażają one na szwank interesy bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. "Spiegel": 970 depesz z Polski w przecieku Wikileaks Wśród ujawnionych przez portal Wikileaks poufnych depesz amerykańskich ambasad jest 970 dokumentów z Polski - wyliczył niemiecki tygodnik "Der Spiegel", który opublikował w niedzielę wieczorem informacje o treści materiałów. Wśród depesz z Polski 565 opatrzonych jest klauzulą "poufne", 30 to materiały "tajne", a jedna depesza zakwalifikowana została jako dokument "tajny-nie dla cudzoziemców". 204 depesze przeznaczone są tylko "do użytku wewnętrznego" a 170 to dokumenty niesklasyfikowane. Zdecydowana większość depesz dotyczy lat 2005-2009 i zostały wysłane z ambasady USA w Warszawie oraz konsulatu w Krakowie. Z zeszłego roku pochodzi 166 depesz. Niemiecki tygodnik nie informuje o ich treści. "Der Spiegel" ocenia, że ujawnienie przez demaskatorski portal poufnych depesz amerykańskich dyplomatów to katastrofa dla polityki zagranicznej USA mogąca spowodować długotrwałe szkody o globalnej skali. W najnowszym numerze, zatytułowanym "Zdemaskowane. Jak Ameryka widzi świat", tygodnik opublikował obszerne omówienie części materiałów Wikileaks. Także amerykański dziennik "New York Times" oraz kilka gazet europejskich udostępniły w niedzielę wieczorem informacje na temat ujawnionych 250 tysięcy depesz ambasad USA. "Wiara w zdolność Amerykanów do ochrony swojej poczty dyplomatycznej została zachwiana. Już samo to zmieni niemiecko-amerykańskie stosunki. Jeszcze nigdy dyplomacja supermocarstwa nie została tak ośmieszona" - ocenia niemiecki tygodnik. "Angela Teflon-Merkel" "Spiegel" pisze, że depesze ambasady USA w Berlinie pokazują krytyczny stosunek Amerykanów do niemieckich polityków. Kanclerz Angelę Merkel dyplomaci Stanów Zjednoczonych uznają za osobę "metodyczną, racjonalną i pragmatyczną", która pod presją "działa z uporem, ale unika ryzyka i rzadko jest kreatywna". W jednej z depesz mowa jest o "Angeli Teflon-Merkel", bo wszystko po niej spływa, jak po teflonowej powierzchni. Bardziej krytycznie amerykański ambasador w Berlinie ocenił w ub. roku obecnego szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego, którego pomysły są "mało treściwe". W ocenie ambasadora Philipa Murphy'ego, Westerwelle powinien pogłębić jeszcze swoją wiedzę dotyczącą "złożonych spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa". Putin - "samiec alfa", Miedwiediew - "nijaki" Jak relacjonuje "Spiegel", premier Rosji Władimir Putin to - zdaniem dyplomatów USA - "samiec alfa", a z kolei rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew to osoba "nijaka" i "niezdecydowana". Prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja dyplomaci USA mają za człowieka o "słabej osobowości", którego zajmują spiskowe teorie. "Amerykańskie stulecie" dobiega końca Niemiecki tygodnik ocenia, że przede wszystkim depesze z Bliskiego Wschodu odsłaniają słabość supermocarstwa, które "łatwo staje się piłką w grze różnych interesów, jest wciągane w zatargi między Arabami a Izraelczykami, szyitami a sunnitami, islamistami a świeckimi". "Przede wszystkim w stosunkach ze wschodzącym światowym mocarstwem - Chinami - okazuje się, że 'amerykańskie stulecie' dobiega końca. Dokumenty ujawniają z jaką pewnością siebie Chińczycy traktują Amerykanów. Dyplomaci USA piszą o "prężeniu muskułów, tryumfaliźmie i arogancji" - dodaje "Spiegel". Nawet amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton musiała przyznać w styczniu 2009 r., że trudniej jest rozmawiać z Chinami jak równy z równym. "Władcy z Pekinu kupili bowiem górę amerykańskich obligacji państwowych i od dawna są największym wierzycielem USA. "Jak można wyłożyć kawę na ławę w rozmowie z własnym bankierem?" - zapytała zrezygnowana sekretarz stanu USA byłego premiera Australii Kevina Rudda. Tak napisano przynajmniej w depeszy ambasady USA w (stolicy Australii) Canberze" - pisze "Spiegel". Dyplomaci ONZ byli szpiegowani na polecenie H. Clinton W relacji tygodnika, na polecenie Clinton dyplomaci ONZ byli szpiegowani przez amerykańskie władze. Zbierano nie tylko informacje o ich politycznych planach, lecz także numery kart kredytowych, e-maile oraz rejestry rozmów telefonicznych. W niektórych wypadkach Departament Stanu domagał się nawet danych biometrycznych, czyli odcisków palców, czy zdjęć tęczówki oka. "Spiegel" pisze o "szpiegowaniu" na polecenie Clinton. Dyrektywę taką - pisze tygodnik - wydano 30 amerykańskim ambasadom "od Ammanu, przez Berlin po Zagrzeb". Forum: Czy przeciek zaszkodzi stosunkom międzynarodowym?