Kobieta mogła opuszczać dom tylko w towarzystwie męża. Nie wolno jej było z nikim rozmawiać. O swojej tragedii opowiedziała dopiero pracownikom szpitala w Trydencie, gdzie trafiła z powodu problemów z sercem. Przyznała, że jej chorobliwie zazdrosny mąż praktycznie więził ją w ich domu w Val di Non na północy Włoch od dnia ślubu - w 1958 roku. Gdy wychodził z domu zamykał drzwi na klucz. Nie pozwalał żonie spotykać się z dziećmi (gdy już wyprowadziły się domu) ani nawet oglądać telewizji. - Kiedy tylko dostaliśmy informację o tragedii kobiety od pracowników szpitala, natychmiast poinformowaliśmy miejscową prokuraturę - powiedział rzecznik policji. - Z wstępnych ustaleń wynika, że kobieta była praktycznie więźniem w swoim własnym domu przez 50 lat. Mogła wychodzić tylko w towarzystwie męża. Najprawdopodobniej mężczyzna sporadycznie ją bił. To bardzo smutna historia, zwłaszcza, że życie tej kobiety zamieniło się w tragedię za sprawą jej własnego męża. Gdyby nie wykazała odwagi i nie opowiedziała o wszystkim w szpitalu, gehenna mogłaby trwać - dodał. Małżonkowie, których danych nie podano, mają obecnie po około 70 lat i dwójkę dorosłych dzieci. Syn i córka potwierdzają wersję matki. Ich kontakty z rodzicami urwały się, gdy wyprowadzili się z domu - syn w wieku 14 lat, a córka 17. Prokurator Fabio Biasi wydał już nakaz usunięcia zazdrosnego męża z jego domu i przewiezienia go do bezpiecznego miejsca, w którym będzie oczekiwał wyników dochodzenia. AWT