36-letni Gailani, z pochodzenia Tanzanijczyk, jest pierwszym oskarżonym o terroryzm byłym więźniem owianego złą sławą wojskowego więzienia w bazie Guantanamo, na Kubie, który stanął przed cywilnym sądem w USA. Oskarżony był m. in. o udział w spisku Al-Kaidy w 1998 r., którego celem było dokonanie zamachów bombowych na ambasady amerykańskie w Kenii i Tanzanii. W zamachach tych zginęły 224 osoby, w tym 12 Amerykanów. Ława przysięgłych uznała Gailaniego winnym jedynie jednego, stosunkowo mało ważnego, zarzutu udziału w spisku mającego na celu zniszczenie lub uszkodzenie mienia należącego do rządu USA przy pomocy materiałów wybuchowych. Według prokuratury, grozi mu za to kara od 20 więzienia do dożywocia. Gailani został uznany za niewinnego pozostałych 276 zarzutów, w tym udziału w zabójstwach lub próbie zabójstwa oraz 5 udziału w przestępczym spisku. Wcześniej sędzia federalny nie dopuścił do zeznań jednego z kluczowych świadków oskarżenia motywując to tym, że został on zidentyfikowany w czasie gdy Gailani był przetrzymywany w Guantanamo i poddawany brutalnym przesłuchaniom. Gailani został ujęty w 2004 r. w Pakistanie i przetrzymywany w jednym z tajnych więzień CIA za granicą. W 2006 r. przewieziono go do Guantanamo, gdzie przetrzymywano go do ub. r. Według prokuratury, jest on winny planowania i udziału w krwawych atakach na ambasady USA a podczas pobytu w Afganistanie był kucharzem i ochroniarzem przywódcy Al-Kaidy Osamy Bin Ladena. Proces uważany jest jako sprawdzian zamiaru administracji prezydenta Obamy postawienia innych oskarżonych o terroryzm więźniów z Guantanamo (m .in. Chalida Szejka Muhammada, którzy przyznał się do zaplanowania zamachów z 11 września 2001 r. w Nowym Jorku) przed cywilnym sądem amerykańskim. Obserwatorzy podkreślają, że przebieg procesu Gailaniego wykazuje, że administrację Obamy czeka niełatwe zadanie.