Według organizatorów w demonstracji, która przeszła od Piazza della Repubblica do Piazza del Popolo, udział wzięło 200 tysięcy osób. Policja nie podała swoich danych szacunkowych dotyczących liczby uczestników. Trzy wielkie centrale związkowe Cgil, Cisl i Uil, do niedawna podzielone w wielu kwestiach, po raz kolejny od czasu powołania w listopadzie 2011 roku rządu Mario Montiego wspólnie zażądały zmiany polityki gospodarczej i korekty najważniejszych reform, przede wszystkim rynku pracy. Strona związkowa uważa kroki na rzecz jego otwarcia, zwiększenia dostępu dla młodzieży, wzrostu konkurencji i ożywienia za niesprawiedliwe i odbywające się kosztem ludzi pracy. Wyrażano obawy o przyszłość zawodową ludzi będących w wieku przedemerytalnym, którzy według związków mogą stracić pracę i znaleźć się w swoistej próżni między okresem aktywności a emeryturą. "Apelujemy o zmianę polityki" Podczas wiecu przywódcy związkowi mówili, że dotychczasowe reformy rządu Montiego przyniosły "niesprawiedliwość i nierówności", a nie odpowiedzi na problemy świata pracy i rozwoju gospodarczego. Przewodnicząca lewicowej centrali Cgil Susanna Camusso oświadczyła: "Apelujemy o zmianę polityki, bo bez niej nie ma perspektyw dla kraju". - Słyszeliśmy w tych miesiącach zbyt wiele zapowiedzi. Od takich zapowiedzi można umrzeć, jeśli nie przystąpi się do działania - podkreśliła liderka związkowa. Związkowcy ostrzegli przed kolejną falą strajków przeciwko - jak to określili - "niesprawiedliwości nie do zniesienia", która jest ich zdaniem skutkiem polityki dyscypliny finansowej i gospodarczej. Manifestanci domagali się również "bardziej skutecznego i mniej kosztownego" systemu partyjnego i politycznego we Włoszech, by - jak mówiono - ograniczyć szastanie pieniędzmi i kumoterstwo oraz poprawić wydajność administracji publicznej. Gdy w Wiecznym Mieście trwał wielki związkowy protest antyrządowy, w Mediolanie premier Monti ostrzegł, że Włochy ponownie borykają się z fazą kryzysu. - Odsunęliśmy się od skraju przepaści, ale jej krater powiększa się i jesteśmy znowu pogrążeni w kryzysie - mówił szef rządu. Słowa te, jak się podkreśla, zabrzmiały bardzo mocno po tym, gdy wcześniej zapewniał, że sytuacja w kraju poprawiła się w ostatnich miesiącach.