Biały Dom oskarżany jest o próbę zatajenia i zatuszowania sprawy, która wyszła na jaw dopiero niemal dobę po zdarzeniu, kiedy jeden z uczestników polowania anonimowo poinformował prasę. Przedstawiciele administracji dość nieudolnie - według mediów - tłumaczą, że przede wszystkim trzeba było zadbać o dobrą opiekę lekarską dla rannego. Gazety są jednak bezlitosne - wszystkie piszą o "wielkim strzale". Historycy spekulują, że to pierwszy taki przypadek od czasu, gdy wiceprezydent Aaron Burr śmiertelnie ranił w pojedynku swego politycznego przeciwnika, sekretarza skarbu Aleksandra Hamiltona w 1804 roku. Całą sytuację obśmiewają satyrycy. - Tyle śniegu spadło w Waszyngtonie, że Dick Cheney postrzelił grubego faceta biorąc go za polarnego niedźwiedzia, Gdy ludzie się dowiedzieli, że był to jednak prawnik, popularność Cheneya wzrosła o dziewięćdziesiąt dwa procent. Mam nadzieję, że postrzelony ma się dobrze, ale kiedy przyjechał ambulans, z przyzwyczajenia położyli na noszach najpierw Cheney'a, a ten zaczął wykrzykiwać - tym razem to nie ja, to ten drugi gość - wyśmiewał się z wiceprezydenta w NBC Jay Leno: W CSB David Letterman stwierdził krótko - "w końcu odkryliśmy niezawodną broń masowego rażenia - to Dick Cheney". Tymczasem teksański prawnik, przypadkowo postrzelony przez Cheneya, przeszedł we wtorek niewielki atak serca z powodu śruciny, która wcześniej utkwiła w okolicy serca - podał rzecznik szpitala w Corpus Christi. 78-letni Harry Whittington został przeniesiony na oddział intensywnej opieki i pozostanie w szpitalu co najmniej siedem dni - powiedział rzecznik Peter Banko.