Gdy rozpoczynała się demonstracja, Mikulasz Minarz z "Miliona chwil dla demokracji" stwierdził na podstawie zdjęć lotniczych, że na praskim wzgórzu Letna jest co najmniej 250 tys. osób. Kolejne tysiące nadciągnęły już w trakcie wiecu. Według jednej z sieci telefonii komórkowej w tym rejonie w czasie protestu zalogowanych było 258 tys. aparatów. W ocenie agencji CTK niedzielna demonstracja antyrządowa zgromadziła najwięcej ludzi od upadku komunizmu w 1989 r. W listopadzie tamtego roku na tym samym wzgórzu demonstrowało wówczas nawet 800 tys. osób. Za największą demonstrację w późniejszych latach uchodził dotąd protest związków zawodowych z kwietnia 2012 r., w którym zdaniem organizatorów uczestniczyło 150 tys., a zdaniem policji 90 tys. osób. Na demonstrację dotarli nie tylko mieszkańcy Pragi, ale także przybysze z wielu regionów i miast Czech. Wielu z nich miało transparenty wskazujące na to, skąd przyjechali. W reakcji na zainteresowanie protestem kolej i przewoźnicy autobusowi wzmocnili połączenia do i z Pragi. Operatorzy sieci komórkowych zadbali o wzmocnienie sygnału w okolicy wzgórza Letna, ale i tak łączność pozostawiała wiele do życzenia. Protest przebiegł bez incydentów, jednak ratownicy medyczni musieli pomagać przy kilkudziesięciu przypadkach omdleń związanych z panującymi w Pradze upałami. Policja zamknęła ruch na kilku ulicach prowadzących na wzgórze. Wstrzymano też funkcjonowanie pobliskich stacji metra: Vltavska i Hradczanska. Wstępna wersja audytu Komisji Europejskiej Protest rozpoczął się od przypomnienia słów pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomasza Masaryka, który mówił, że nie można rozróżniać między moralnością małą i dużą, a człowiek, który kłamie i oszukuje w życiu publicznym, postępuje tak samo w życiu prywatnym. Minarz przypomniał, że demonstracje trwają od połowy kwietnia, gdy policja zawnioskowała do prokuratury o postawienie premierowi zarzutów związanych z podejrzanym wyłudzeniem przez Babisza dotacji unijnych, a stanowisko stracił minister sprawiedliwości Jan Knieżinek. Na stanowisku zastąpiła go zbliżona do prezydenta Milosza Zemana i premiera Marie Beneszova, której dymisji także domagają się Czesi podczas demonstracji. Postulat dymisji premiera dodatkowo wzmocniła ujawniona na początku czerwca wstępna wersja audytu Komisji Europejskiej, mająca dowodzić, że Babisz ma konflikt interesów - jest premierem i jednocześnie może wpływać na funkcjonowanie swoich firm, które wraz z objęciem urzędu przekazał w zarządzanie funduszom powierniczym. "Zbyt długo wmawiano nam, że wystarczą partie polityczne" Ze sceny do tysięcy demonstrantów przemawiali głównie aktorzy i publicyści. Pojawili się też przedstawiciele związków rolniczych, którzy specjalnie w tym celu przyjechali do Pragi. Nie było wystąpień czynnych polityków, a przedstawiciele "Miliona chwil dla demokracji" zapewnili, że nie zamierzają zakładać partii politycznej. Minarz i jego zastępca Benjamin Roll podkreślali znaczenie społeczeństwa obywatelskiego dla funkcjonowania demokracji. Zbyt długo wmawiano nam, że wystarczą partie polityczne - mówili, przekonując, że upartyjnienie życia społecznego prowadzi do apatii i sprzyja ewentualnym manipulacjom. Babisz odpowiada W przesłanym agencji CTK oświadczeniu Babisz odrzucił zarzuty dotyczące wpływania na niezależność wymiaru sprawiedliwości przez niego lub jego rząd. Ocenił, że 30 lat po rewolucyjnych zmianach z 1989 r. ludzie mogą swobodnie protestować i wyrażać poglądy. "Korowód ludzi mówił o niezależności wymiaru sprawiedliwości, mnie wysyłali do kryminału, a naszego prezydenta (Zemana) do grobu, wzywali do nacjonalizacji prywatnych spółek. To nieprawdopodobne. Takie poglądy mogą w demokracji pobrzmiewać, ale normalny człowiek ma prawo myśleć, co chce" - napisał premier. Przed rozpoczęciem demonstracji w niedzielę mówił, że nie rozumie jej powodów, ponieważ i on i minister sprawiedliwości Beneszova zrobili wszystko, co w ich mocy, by zapewnić niezależność wymiaru sprawiedliwości. Na zakończenie demonstracji organizatorzy apelowali o codzienną pracę nad zmianami w kraju, o rozmawianie na ten temat z przyjaciółmi i znajomymi. Zapowiedzieli, że w okresie wakacyjnym "Milion chwil dla demokracji" nie planuje żadnych demonstracji i protestów. Prosili jednak o gotowość do udziału w ewentualnych akcjach, gdyby doszło do "poważnego naruszenia zasad demokracji". Zapowiedzieli także demonstrację na 16 listopada br., w przeddzień 30. rocznicy masakry studentów w listopadzie 1989 r., która zapoczątkowała tzw. aksamitną rewolucję i doprowadziła do obalenia komunizmu w Czechosłowacji. Z Pragi Piotr Górecki