W przemówieniu z okazji dorocznych obrad największej organizacji pracodawców CBI, Miliband zaznaczył zarazem, że zwolennicy obecności Wielkiej Brytanii w UE, do których sam się zaliczył, nie mogą przymykać oczu na braki UE i muszą dążyć do ich usunięcia budując "sojusze na rzecz zmian". Ich najważniejszymi elementami powinny być: plan tworzenia miejsc pracy i wzrostu, reforma unijnego budżetu, zakończenie budowy wspólnego rynku i usprawnienie wolnorynkowej konkurencji. "Przez 30 lat członkostwo W. Brytanii w UE wydawało się przesądzone. Teraz nie jest. Sceptycyzm opinii publicznej wobec UE rośnie od pewnego czasu. Odpowiedzią nie jest głośniejsze wypowiadanie starych argumentów za członkostwem, lecz znalezienie nowych sposobów ich wyrazu" - zaznaczył. Lider opozycji zwrócił uwagę na znaczenie wspólnego rynku dla brytyjskiego handlu. Wyjście W. Brytanii oznaczałoby według niego, że Europa zasiadłaby przy stole negocjacyjnym z USA i Chinami, a Londyn znalazłby się na sali dla publiczności. "Stalibyśmy się krajem konkurującym z innymi niskimi płacami i niskimi kwalifikacjami siły roboczej" - argumentował. Partia Pracy głosowała niedawno w Izbie Gmin wraz z eurosceptykami z Partii Konserwatywnej nad poprawką domagającą się od premiera Davida Camerona ostrzejszego stanowiska ws. redukcji budżetu na lata 2014-20, co naraziło ją na zarzut politycznego oportunizmu. Laburzyści zmieniają swój stosunek do UE od pewnego czasu wyciągając polityczne wnioski z tego, że kryzys w strefie euro zmienił nastawienie brytyjskiej opinii do dalszej europejskiej integracji. W odróżnieniu od torysów, nie biorą jednak pod uwagę rozpisania referendum na temat członkostwa w UE w najbliższej kadencji parlamentu.