Według rzecznika zarządu Lotnictwa Cywilnego, był to pierwszy taki przypadek w Wielkiej Brytanii. Pilot samolotu z Genewy ze 137 osobami na pokładzie zameldował wczoraj po lądowaniu, że w ostatniej fazie lotu, już nad pasem lotniska, przód maszyny uderzył w niezidentyfikowany latający obiekt. Samolot nie doznał uszkodzeń i po inspekcji został dopuszczony do dalszych lotów. Tego samego dnia dowodzący innym samolotem, startującym z podlondyńskiego Stansted poinformował, że w ostatniej chwili uniknął podobnego zderzenia. "To była tylko kwestia czasu, kiedy dojdzie do kolizji z dronem. Tyle ich lata pilotowanych przez amatorów nie rozumiejących zagrożeń i przepisów " - powiedział dziennikowi "The Daily Telegraph" rzecznik Związku Brytyjskich Pilotów. Organizacja domaga się przetestowania skutków zderzeń z dronami. Według obliczeń, takie studium może kosztować ćwierć miliona funtów. Amatorzy dronów łamią przepisy, jeśli pilotują je w pobliżu lotnisk, a także na pułapie powyżej 130 metrów i poza bezpośrednim zasięgiem wzroku. Dronom nie wolno też się zbliżać na odległość mniejszą od 55 metrów od pojazdów, statków i budynków.