Tysiące koni wyścigowych trafiają do rzeźni w Wielkiej Brytanii i Irlandii, a w niektórych z nich nie są przestrzegane przepisy mające chronić konie przed okrutną śmiercią - wynika z dziennikarskiego śledztwa, którego wyniki przedstawiono w poniedziałek w programie BBC Panorama. Niektóre z zabijanych zwierząt były kiedyś własnością największych sław w świecie wyścigów konnych i były przez nie trenowane. Siedział na martwym koniu Opublikowane w lutym zeszłego roku zdjęcie jednego z najlepszych trenerów Gordona Elliotta siedzącego na martwym koniu - przypomina w tym kontekście BBC - odbiło się szerokim echem w świecie wyścigów oraz poza nim, ale też zwróciło uwagę na los wielu koni wyścigowych, które tracą życie podczas wyścigów, treningów i w rzeźniach. Na podstawie ustawy o dostępie do informacji dziennikarze Panoramy dowiedzieli się, że od początku 2019 r. w rzeźniach w Wielkiej Brytanii i Irlandii uśmiercono 4000 dawnych koni wyścigowych. Zdecydowana większość z nich trenowana była w Irlandii. Organizacja Animal Aid, która prowadzi kampanię na rzecz zakończenia wyścigów konnych, umieściła ukryte kamery w rzeźni Drury and Sons, która jest jedną z największych w Anglii mających licencję na zabijanie koni. Materiał filmowy został nagrany w ciągu czterech dni pod koniec 2019 r. i na początku 2020 r. - Kiedy obejrzeliśmy nagrania, byliśmy absolutnie zdumieni ilością młodych koni pełnej krwi - powiedział rzecznik Animal Aid, Dene Stansall. Na nagraniu zarejestrowano ubój dziesiątków byłych koni wyścigowych, w większości pochodzących z Irlandii i w większości młodych. Niektóre z koni zastrzelonych w rzeźni miały za sobą znakomite kariery wyścigowe, podczas których zdobyły dla swoich właścicieli tysiące funtów. Trzy z nich były trenowane przez wspomnianego Gordona Elliotta w jego nowocześniejszych stajniach w irlandzkim hrabstwie Meath. Niepotrzebne cierpienie Jak wskazuje Panorama, zarejestrowane ukrytą kamerą nagranie sugeruje, że w rzeźni dochodziło do naruszenia przepisów mających na celu ochronę zwierząt przed niczym nieuzasadnionym okrucieństwem. Zgodnie z przepisami zabijany koń nie powinien być w zasięgu wzroku pozostałych. Tymczasem w ciągu czterech dni nagrań do takich sytuacji dochodziło 26 razy. Jak mówi Panoramie prof. Daniel Mills, specjalista behawioralny zwierząt z Uniwersytetu w Lincoln, wystrzał z broni palnej w połączeniu z widokiem upadającego nagle innego konia jest dla pozostałych bardzo niepokojący. To nie jest jedyne naruszenie zasad. Przepisy mówią również, że należy dołożyć wszelkich starań, by zapewnić zwierzęciu szybką śmierć. Ale materiał filmowy pokazał, że czasami zgon była daleki od natychmiastowego. W 91 przypadkach kamery zarejestrowały rzeźnika, który strzelał do koni nie z bliska, ale z daleka. Jak wyjaśnia Mills, aby zapewnić szybką śmierć, kula powinna trafić w precyzyjnie określone miejsce, co przy strzale z daleka jest niezwykle utrudnione. Ponadto - jak mówi - nie wygląda na to, by konie były wcześniej ogłuszane. Kolejną sprawą jest to, że niektóre zabijanych na nagraniu koni wyścigowych były wcześniej transportowane do rzeźni Drury and Sons z Irlandii, pokonując ponad 560 km drogą lądową i morską, co samo w sobie jest narażaniem zwierząt na niepotrzebne cierpienia. Rzeźnia Drury and Sons oświadczyła Panoramie, że "bardzo dba o utrzymanie dobrostanu zwierząt na wysokim poziomie i nie akceptuje żadnej formy znęcania się nad nimi".