Pięcioletni Leopold Mercer huśtał się razem ze swoim kolegą na żelaznej bramie w ogrodzie przed domem. Do zdarzenia doszło we wsi Hanbury, niedaleko Worcester w Anglii. Wcześniej jego mama, Eva Frickel, wykładowca uniwersytecki, przywiozła chłopców z treningu piłki nożnej. Dzieci wysiadły z samochodu i poszły się bawić. Kobieta w tym czasie parkowała auto. Nagle rodzice pięciolatka usłyszeli, jak jego kolega krzyczy "Leo" i natychmiast pobiegli w miejsce, gdzie bawili się chłopcy. Dziecko przygniecione przez betonowy słup. Poważny uraz czaszki i szyi - Po tym dźwięku wnioskowałam, że coś jest nie tak - powiedziała matka, cytowany przez "Daily Mail". Jeden z betonowych słupków, do którego była przymocowana brama, przewrócił się i przygniótł chłopca. Betonowy słup przygniótł dziecko. Uraz głowy i szyi przyczyną zgonu Sekcja zwłok wykazała, że pięciolatek zmarł w wyniku poważnego urazu czaszki i szyi. Rodzice Leo próbowali podnieść słup, ale okazał się zbyt ciężki, więc desperacko próbowali reanimować syna. Służby przyleciały na miejsce helikopterem i walczyły o życie dziecka przez ponad 40 minut. Stwierdzono zgon na miejscu. Kolega chłopca powiedział w rozmowie z matką, że razem z Leonidem huśtali się po tej samej stronie bramy, gdy betonowy słup runął. Drugi z chłopców doznało lekkich obrażeń. "Życie jest niesprawiedliwe. Nie możesz być pewien, że przeżyjesz jutro" - napisała matka chłopca.