Sadiq Khan dostał nieco ponad milion głosów pierwszego wyboru, czyli 40 proc., a jego główny rywal, Shaun Bailey z Partii Konserwatywnej - niespełna 900 tys., czyli niespełna 36 proc. Ponieważ żaden z 20 kandydatów ubiegających się o stanowisko burmistrza nie uzyskał ponad 50 proc. głosów pierwszego wyboru, dwaj pierwsi - czyli Khan i Bailey - przeszli do drugiej rundy, w której uwzględniane były zarówno głosy pierwszego, jak i drugiego wyboru. Khan dostał ponad 1,2 mln głosów pierwszego i drugiego wyboru (55,2 proc.), a Bailey - niecałe 980 tys. (44,8 proc.). To jednak mniejsza różnica niż sugerowały przedwyborcze sondaże. Część z nich wskazywała, że Khan nawet ma szanse zwyciężyć już dzięki głosom pierwszego wyboru, co nie udało się dotychczas żadnemu burmistrzowi Londynu, zaś jeśli doszłoby do drugiej rundy - pokonałby Baileya stosunkiem głosów ok. 60:40 proc. Potwierdzeniem pewnego przesunięcia politycznych preferencji londyńczyków są również - niepełne jeszcze - wyniki wyborów do Zgromadzenia Londynu. Wprawdzie Partia Pracy pozostanie największą frakcją w 25-osobowym Zgromadzeniu, ale jej stan posiadania najprawdopodobniej zmniejszy się z 12 do 11 członków. Zarówno nowa kadencja Khana, jak i Zgromadzenia będą trwały tylko trzy lata, zamiast zwyczajowych czterech. Celem tego jest powrót do normalnego harmonogramu wyborczego. Pierwotnie wybory miały się odbyć w maju zeszłego roku, ale z powodu epidemii koronawirusa zostały przełożone o rok, a poprzednia kadencja władz została wydłużona.