W środę związek zawodowy GMB ogłosił, że za strajkiem w głosowaniu opowiedziało się ponad 10 tys. pracowników pogotowia - ratowników medycznych, operatorów linii telefonicznych i innego personelu - z dziewięciu na 10 angielskich regionów pogotowia oraz z jedynego walijskiego. We wtorek wieczorem inny związek, Unison, poinformował, że w jego głosowaniu za strajkiem opowiedział się personel pogotowia z pięciu angielskich regionów. Ani jeden, ani drugi związek nie podał jeszcze dokładnych dat strajku, ale według mediów zaczną się one jeszcze przed świętami, co oznacza, że mogą się nałożyć na zaplanowany na 15 i 20 grudnia protest pielęgniarek, w którym ma wziąć udział ok. 100 tys. z nich. Związkowcy domagają się podwyżek płac adekwatnych do poziomu inflacji, która obecnie przekracza 11 proc., czyli jest ponad dwa razy wyższa niż propozycje podwyżek składane przez władze służby zdrowia. Niezbędny poziom pomocy zostanie utrzymany Niezależnie od formy strajku ratowników medycznych, minimalny niezbędny poziom pomocy zostanie utrzymany, choć należy się spodziewać, że czas oczekiwania na przyjazd karetki pogotowia będzie jeszcze dłuższy niż zwykle, a dodzwonienie się w celu jej wezwania - trudniejsze. W grudniu Wielką Brytanię czeka cała fala strajków. Przez siedem dni protestować będą pocztowcy, dwa 48-godzinne strajki (oraz dwa następne na początku stycznia) przeprowadzą kolejarze, trzy dwu- lub trzydniowe strajki przeprowadzą kierowcy autobusów, a od połowy grudnia ma się zacząć protest pracowników służby cywilnej, a tym m.in. straży granicznej.