Decyzja o poparciu ponownego głosowania i opowiedzenia się za pozostaniem w UE w razie ryzyka brexitu bez umowy lub wyjścia na warunkach nieakceptowalnych dla laburzystów, została podjęta po wielomiesięcznych wewnątrzpartyjnych walkach o uzgodnienie stanowiska. Dotychczasowe było krytykowane przez komentatorów oraz wyborców jako niejasne lub wręcz wewnętrznie sprzeczne. Laburzyści do tej pory popierali opuszczenie Wspólnoty, wskazując na potrzebę uszanowania decyzji podjętej przez Brytyjczyków w 2016 r., ale jednocześnie sprzeciwiali się przedstawianym przez rząd projektom umowy regulującej wyjście z UE, tym samym blokując jego realizację. Po wtorkowym posiedzeniu gabinetu cieni i wcześniejszych konsultacjach wewnątrz partii, m.in. z odgrywającymi wpływową rolę związkami zawodowymi, szef laburzystów powiedział, że ktokolwiek będzie nowym premierem, powinien być na tyle pewny siebie, aby poddać porozumienie - albo brak umowy - ponownie pod referendum. Polityczny impas Brytyjski parlament od miesięcy tkwi w politycznym impasie w kwestii brexitu. Posłowie trzykrotnie odrzucili proponowaną przez rząd umowę wyjścia ze Wspólnoty, co doprowadziło także do zapowiedzi ustąpienia ze stanowiska premier Theresy May. Do czasu wyłonienia jej następcy - co ma nastąpić za dwa tygodnie - May pozostaje na stanowisku szefowej rządu i pełniącej obowiązki przewodniczącej Partii Konserwatywnej. Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską najpóźniej 31 października br. Z Londynu Jakub Krupa