11 grudnia 2019 r. 19-letnia wówczas Verphy Kudi zadzwoniła na numer alarmowy krzycząc, że jej dziecko "nie może się obudzić". 20-miesięczna córka kobiety została przetransportowana do szpitala, ale jej życia nie udało się uratować. Wyniki sekcji zwłok okazały się szokujące - dziewczynka była niedożywiona i odwodniona, a przed śmiercią chorowała na grypę. Jako przyczynę zgonu wpisano "zaniedbanie". Jak podaje BBC News w toku śledztwa okazało się, że matka dziecka nie była przy córce w ostatnich chwilach jej życia. 5 grudnia kobieta wyjechała do Londynu ze swoim chłopakiem, by świętować urodziny. W ciągu pięciu dni 19-latka imprezowała w różnych miastach Anglii. 9 grudnia, dwa dni przed powrotem była w Coventry - mieście oddalonym od Brighton o ponad 240 km. "Tęskniła" za córką Kobieta wyznała śledczym, że ostatecznie wróciła do domu, bo "nie mogła znieść tak długiej rozłąki z córką" i "tęskniła za nią". Policjanci ustalili, że od momentu urodzenia córki, Kudi regularnie zostawiała ją samą w mieszkaniu. Na 11 udokumentowanych przypadków, sześć opisano jako "znaczące". Każdy z nich trwał co najmniej dwa dni. Peter Wilcock, obrońca Kudi, wskazywał przed sądem, że doszło do "tragicznej sytuacji". Przedstawiał oskarżoną jako osobę "młodą i wrażliwą", dodając, że wyrok więzienia będzie dla niej druzgocący. Obrońca dodawał, że kobieta mieszkała z córką w lokum udostępnionym jej przez fundację zajmującą się osobami w trudnej sytuacji życiowej. "Nie do wytrzymania" Sędzia Christine Laing nie miała jednak wątpliwości co do wydanego wyroku. - Dziecko całkowicie polega na matce, by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Suma cierpień, których doznała w ostatnich dniach swojego życia jest nie do zniesienia. Musiała to znosić, żebyś ty mogła świętować urodziny swoje i swoich znajomych, jako beztroska nastolatka - zwracała się do oskarżonej. Kudi została uznana za winną nieumyślnego spowodowania śmierci. Kobieta obecna na sali sądowej nie skomentowała wyroku dziewięciu lat pozbawienia wolności.