Według danych z godz. 12 konserwatyści stracili 120 mandatów radnych, natomiast laburzyści zyskali 33 mandaty. Jeszcze bardziej lokalnie wzmocnili się liberalni demokraci (+58 mandatów), zyskali również Zieloni (+23). Za najbardziej prestiżowe uznano porażki torysów w gminach Westminster, gdzie znajdują się rządowe budynki i gdzie od zawsze (a więc od 1964 roku) rządzili torysi, a także w Wandsworth (tam konserwatyści rządzili od 1978 r.) i w Barnet (również pierwsza porażka od 1964 r.). Lider Partii Pracy komentuje - To dla nas duży punkt zwrotny. Wydostaliśmy się z odmętów wyborów parlamentarnych z 2019 roku (dotkliwa porażka laburzystów - przyp. red). Zmieniliśmy Partię Pracy i teraz widzimy rezultaty - skomentował lider laburzystów Keir Starmer. - Jeśli chodzi o Londyn, to wręcz trudno uwierzyć w padające nazwy: Wandsworth miało być nie do wygrania, a my to zrobiliśmy. Westminster - niesamowity wynik - dodaje. Boris Johnson w tarapatach? To niezwykle niebezpieczny polityczny moment dla przywództwa Borisa Johnsona, czyli premiera Wielkiej Brytanii i lidera Partii Konserwatywnej - ocenia BBC. Już wcześniej sugerowano, że słaby wynik wyborczy wywoła bunt w Partii Konserwatywnej i próbę wymiany lidera. Część komentatorów uważa jednak, że porażka Johnsona nie była tak "spektakularna", by pozbawiła go stanowiska, a zyski laburzystów nie tak znaczące, jak mogły być. Przed wyborami spodziewano się nawet utraty 800 mandatów przez torysów. W części regionów poza Londynem Partia Pracy poniosła straty, a Partia Konserwatywna wypadła dużo lepiej niż przewidywano na północy kraju.