Jak czytamy w "Daily Mail", skutki sporu braci mogą wywołać wstrząs dla państwa równy nawet abdykacji Edwarda VIII i Jerzego VI. Padają ostrzeżenia, że może dojść do kryzysu monarchii. Nie tyle z powodu skutków konstytucyjnych - bo o tych trudno mówić - a z powodu dużo większej niż w latach 30. podatności monarchii na krytykę. Przypomnijmy, że książę William jest drugą, po księciu Karolu, osobą w kolejce do brytyjskiego tronu. Dyskusja rozgorzała po tym, jak książę Harry w rozmowie z ITV nie zaprzeczył, że jest w sporze z księciem Williamem. Co więcej, powiedział: "Jesteśmy braćmi, zawsze będziemy braćmi. Po prostu kroczymy teraz różnymi ścieżkami. Ale zawsze może na mnie liczyć, tak jak wiem, że ja mogę liczyć na niego. Bracia miewają lepsze i gorsze dni". Słowa o "różnych ścieżkach" stały się przedmiotem licznych komentarzy. Biorąc pod uwagę, że rodzina królewska zawsze musi wypowiadać się nadzwyczaj dyplomatycznie, odebrano je jako potwierdzenie krążących od wielu miesięcy pogłosek. Od dłuższego czasu mówiło się bowiem o narastających napięciach między synami księżnej Diany. Harry miał się obrazić na Williama, gdy ten przestrzegał go przed zbyt pośpiesznym, jego zdaniem, ślubem z Meghan Markle. Z kolei William miał rzekomo pretensje do Harry'ego o to, że nie zrobił nic, by księżna Kate i księżna Meghan mogły znaleźć wspólny język. Krótko po tym Harry i Meghan wyprowadzili się z Pałacu Kensington, gdzie mieszkali obok Williama i Kate. Obie pary zrezygnowały także ze wspólnych przedsięwzięć charytatywnych, zakładając oddzielne fundacje. Wywiad księcia Harry'ego dla ITV pogłębił tylko napięcia w rodzinie królewskiej. Jak czytamy, został on odebrany bardzo negatywnie, ponieważ przyćmił wyprawę Williama i Kate do Pakistanu, a także hrabiny Zofii do Kosowa, gdzie spotkała się z ofiarami przemocy seksualnej. Sytuacja stała się na tyle poważna, że dla dobra monarchii Elżbieta II jest gotowa wcielić się w rolę mediatora między braćmi - podaje prasa.