Jeremy Corbyn podkreślił, że pomimo przegranej nie poda się do dymisji i będzie kandydował ponownie, jeśli jego partia zdecyduje się na przyspieszone wybory przywódcy. Powiedział, że "nie zdradzi sympatyków przez podanie się do dymisji", przypominając, że głosowanie nie było wiążące. W ostatnich dniach coraz więcej posłów Partii Pracy domagało się od Corbyna odejścia z pełnionej funkcji. Zarzucali mu m.in., że przed czwartkowym referendum w sprawie Brexitu nie uśmierzył związanych z UE obaw wśród wyborców tradycyjnie głosujących na laburzystów, a w referendalną kampanię włączył się późno i za mało się w niej udzielał. Corbyn w swoich wystąpieniach wielokrotnie podkreślał własny sceptycyzm wobec Unii Europejskiej, a swoje poparcie dla dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii określał jako "siedem na dziesięć". W pierwszych dniach po referendum kilkunastu członków gabinetu cieni zrezygnowało ze stanowisk, podkreślając, że stracili nadzieję na sukces partii pod wodzą Corbyna. Wtorkowe głosowanie miało wybadać nastroje w parlamentarnej frakcji Partii Pracy i przygotować grunt pod planowane przez przeciwników Corbyna przyspieszone wybory partyjnego lidera. Zgodnie z obowiązującymi procedurami nowe wybory można zorganizować, gdy dowolny kontrkandydat przedstawi poparcie co najmniej 50 z 232 posłów ugrupowania. Wśród potencjalnych następców wymienia się m.in. dotychczasowego zastępcę Corbyna, Toma Watsona, i Angelę Eagle, która do niedzieli sprawowała w gabinecie cieni stanowisko minister ds. biznesu. Nierozstrzygnięty pozostaje spór prawny, kluczowy dla potencjalnej zmiany przywódcy partii, o to, czy dotychczasowy lider musi, jak pozostali kandydaci, zebrać wymaganą liczbę podpisów, aby ponownie znaleźć się na karcie wyborczej. Zwolennicy Corbyna wskazują, że przywódcy ugrupowania przysługuje automatyczne prawo do bronienia swojej pozycji, przeciwnicy - że próg uprawniający do udziału w wyborach powinien być taki sam dla wszystkich kandydatów. W ubiegłorocznej kampanii przed wyborami parlamentarnymi Corbyn przekroczył próg wyborczy tylko dlatego, że wielu polityków - w tym obecny burmistrz Londynu, laburzysta Sadiq Khan - zdecydowało się poprzeć jego kandydaturę w ramach "poszerzania wyboru i wspierania (wewnątrzpartyjnej) demokracji", choć jednocześnie wprost deklarowali, że nie zgadzają się z jego propozycjami. Wielu komentatorów politycznych sugerowało, że gdyby Corbyn musiał przedstawić imienną listą popierających go przedstawicieli partii, mógłby nie zebrać wymaganej liczby podpisów, a w efekcie jego kandydaturę zablokowałby klub parlamentarny. Gdyby jednak zdobył wystarczającą liczbę głosów, to według partyjnych sondaży miałby szanse na ponowne zwycięstwo - wbrew klubowi parlamentarnemu i pogłębiając tym samym kryzys w ugrupowaniu. Ta techniczna dyskusja ma spore znaczenie - Corbyn od objęcia przywództwa na jesieni ubiegłego roku ma niskie poparcie posłów, ale cieszy się wyjątkowo mocnym poparciem szeregowych członków partii, którzy docelowo wybierają lidera w wyborach powszechnych. Prawo głosu mają pełnoprawni członkowie Partii Pracy, stowarzyszeni przedstawiciele ugrupowania, najczęściej zaangażowani w działalność związków zawodowych, oraz zarejestrowani przez internet sympatycy. W poniedziałek wieczorem grupa zwolenników Partii Pracy zebrała się pod parlamentem, aby wyrazić swoje poparcie dla Corbyna i zaapelować, aby nie ustępował ze stanowiska. Tymczasem u konserwatystów Rozpoczynające się w przyszłym tygodniu wybory nowego przywódcy rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej, a więc także nowego szefa rządu, będą trwać do 9 września, czyli o tydzień dłużej, niż pierwotnie planowano - poinformowali we wtorek torysi. "Władze partii zgodziły się, że wybory przywództwa ugrupowania powinny odbyć się na tyle szybko, na ile pozwolą względy praktyczne. W celu zagwarantowania pełnej współpracy ze strony członków zarząd partii rekomenduje, by termin ogłoszenia przywódcy ugrupowania wyznaczono na 9 września 2016 roku" - poinformowano w e-mailu. W poniedziałek komitet Partii Konserwatywnej odpowiedzialny za wyłonienie nowego lidera rekomendował, by proces wybierania nowego przywódcy ugrupowania rozpoczął się w przyszłym tygodniu i zakończył do 2 września. Zgłaszanie kandydatur na następcę Davida Camerona rozpocznie się w środę i potrwa do południa (godz. 11 czasu polskiego) w czwartek. Kandydatury musi zatwierdzić partyjny komitet w pełnym składzie. Brytyjski minister ds. pracy i emerytur Stephen Crabb zapowiedział, że zgłosi swoją kandydaturę na lidera Partii Konserwatywnej - poinformował we wtorek portal Politico, powołując się na e-maila wysłanego przez posła do pozostałych konserwatywnych parlamentarzystów. Obecnie za faworyta wyścigu o przywództwo torysów i fotel premiera uchodzą według bukmacherów: zdeklarowany zwolennik Brexitu i były konserwatywny burmistrz Londynu, Boris Johnson, oraz szefowa MSW Theresa May. Inni potencjalni kandydaci to minister zdrowia Jeremy Hunt i były minister obrony Liam Fox. Minister finansów George Osborne zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o szefowanie partii.