- Zanosi się na to, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego, postrzeganych jako mniej ważne niż ogólnokrajowe, Brytyjczycy skorzystają z okazji, by ukarać główne partie polityczne, nawet jeśli z którąś z nich identyfikują się w wyborach powszechnych - powiedział Brendan Donnelly, dyrektor think tanku Federal Trust. Ostatni sondaż Ipsos MORI daje rządzącym torysom 31 proc. poparcia, opozycyjnej Partii Pracy 37 proc., eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) 15 proc., a koalicyjnemu partnerowi torysów - liberałom 9 proc. Notowaniom torysów zaszkodził ostatni skandal finansowy, który wymusił dymisję minister kultury Marii Miller. Zdaniem analityka, nie wszyscy spośród tych, którzy zagłosują na UKIP - otwarcie występujący przeciwko UE - zrobią to, ponieważ popierają stosunek tej partii do UE. - Spora część zrobi to, by dać wyraz rozczarowaniu do politycznego establishmentu postrzeganego jako oderwany od rzeczywistości i dbający głównie o swój interes - mówi Donnelly. "Konserwatyści są głęboko podzieleni" Lider UKIP Nigel Farage, występując pod hasłami odzyskania brytyjskiej suwerenności, został zwycięzcą obu rund telewizyjnej debaty z liderem liberalnych demokratów Nickiem Cleggiem na przełomie marca i kwietnia. Jednak najbardziej przegranymi byli liderzy obu największych partii politycznych: konserwatystów - David Cameron i laburzystów - Ed Miliband, którzy uchylili się od udziału w niej. "Konserwatyści są głęboko podzieleni ws. Unii Europejskiej; część przychylnie patrzy na pomysł wyjścia z niej, a laburzyści chowają głowę w piasek" - skomentował debatę przewodniczący partii liberalnych demokratów Tim Farron. Chwalił Clegga za to, że miał odwagę stawić czoła Farage'owi, mimo że kosztowało go to utratę czterech punków procentowych poparcia. Głównym elementem kampanii wyborczej partii Davida Camerona jest potwierdzenie zamiaru rozpisania referendum w sprawie brytyjskiego członkostwa w UE do końca 2017 r. i reforma UE z myślą o uczynieniu jej bardziej konkurencyjną. Torysi chcą też potwierdzenia statusu brytyjskiego sądownictwa, w tym Sądu Najwyższego jako ostatecznego arbitra, kosztem nielubianego przez tutejszą polityczną klasę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z siedzibą w Strasburgu. Komplikacja dla Camerona Konserwatyści dążą do uelastycznienia UE, aby jej członkowie mogli integrować się w różnym zakresie. Przejęli od premiera Holandii Marka Rutte hasło, że europejskie prawo ma być tylko tam, gdzie konieczne, a narodowe - wszędzie tam, gdzie to możliwe. W unijnym żargonie nazywa się to zasadą subsydiarności, która teoretycznie jest jednym z fundamentów unijnego prawa, ale krytycy wskazują, że Komisja Europejska ma tendencję do niepotrzebnego obejmowania swoim działaniem kolejnych dziedzin życia i rozszerzania uprawnień. Opozycyjni laburzyści nie przedstawili jak dotąd wyborczego manifestu. Zasygnalizowali jednak, że będą chronić publiczną służbę zdrowia przed unijnymi zasadami wolnorynkowej konkurencji, są za ograniczeniem dostępu imigrantów do świadczeń, ich ściślejszą ochroną przed wyzyskiem i szybką deportacją w przypadku popadnięcia w kolizję z prawem. Imigracja jest ważnym aspektem kampanii wyborczej Imigracja jest ważnym aspektem kampanii wyborczej. Nie jest przypadkiem, że o kolejnych ograniczeniach w dostępie imigrantów do świadczeń, tym razem o trzymiesięcznym okresie oczekiwania na zapomogę rodzinną, rząd poinformował w przededniu opublikowania wyborczego manifestu torysów. Żadna z partii nie może jednak przebić UKIP. Partia ta argumentuje, że tylko wyjście z UE umożliwi odzyskanie przez rząd kontroli nad polityką migracyjną. - Niewykluczone, że zły wynik torysów w zestawieniu z dobrym lub bardzo dobrym wynikiem UKIP może oznaczać, że przywództwo Davida Camerona w jego własnej partii stanie pod znakiem zapytania - mówił w rozmowie Donnelly. - Komplikacją dla Camerona może będzie wyborczy sukces niemieckiej Alternatywy dla Niemiec postrzeganej jako rozłamowa partia CDU. Naturalnym klubem dla europosłów AdN byłaby w PE frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, utworzona z inicjatywy torysów z udziałem posłów PiS i czeskiego ODS. Skomplikowałoby to stosunki Camerona z Angelą Merkel - zaznacza dyrektor Federal Trust. W wyborach do PE w Wielkiej Brytanii duże znaczenie ma tzw. głos protestu. Stąd zdaniem niektórych komentatorów, choć rosnąca popularność UKIP jest mniejszym zagrożeniem dla Partii Pracy niż torysów, nie jest wykluczone, że UKIP będzie miał lepszy wynik od laburzystów. Torysi typowani są na trzecie miejsce.